s. Agnieszka Anna Lubryka - nauczycielka religii w Gimnazjum Nr 7 Przy Łazienkach Królewskich w Warszawie
WIECZÓR POEZJI RELIGIJNEJ W HOŁDZIE NAJWIĘKSZEMU Z POLAKÓW, OJCU ŚWIĘTEMU JANOWI PAWŁOWI II
RECYTATOR
Zdumienie
Zatoka lasów zstępuje w rytmie górskich potoków ten rytm objawia mi Ciebie, Przedwieczne Słowo. Jakże przedziwne jest Twoje milczenie we wszystkim, czym zewsząd przemawia stworzony świat... co razem z zatoką lasu zstępuje w dół każdym zboczem... to wszystko, co z sobą unosi srebrzysta kaskada potoku, który spada z góry rytmicznie niesiony swym własnym prądem... - niesiony dokąd?
Co mi mówisz górski strumieniu? w którym miejscu ze mną się spotykasz? ze mną, który także przemijam - podobnie jak ty... Czy podobnie jak ty? (Pozwól mi się tutaj zatrzymać - pozwól mi się zatrzymać na progu, oto jedno z tych najprostszych zdumień.) Potok się nie zdumiewa, gdy spada w dół i lasy milcząco zstępują w rytmie potoku - lecz zdumiewa się człowiek! Próg, który świat w nim przekracza, jest progiem zdumienia. (kiedyś temu właśnie zdumieniu nadano imię "Adam".)
był samotny z tym swoim zdumieniem pośród istot, które się nie zdumiewały - wystarczyło im istnieć i przemijać. człowiek przemijał wraz z nimi na fali zdumień. zdumiewając się wciąż się wyłaniał z tej fali, która go unosiła, jakby mówiąc wszystkiemu wokoło: "zatrzymaj się! - masz we mnie przystań" "we mnie jest miejsce spotkania z Przedwiecznym Słowem" - "zatrzymaj się, to przemijanie ma sens" "ma sens...ma sens... ma sens!"
/Fragment Tryptyku Rzymskiego Jana Pawła II, Kraków 2003/
/utwór Ave Maria, Giulio Caccini ( skrzypce i organy)/
Recytator I
Moja święta wiaro z klasy 3b Z coraz dalej i bliżej kiedy w kościele było tak cicho że ciemno a w domu wciąż to samo więc inaczej kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką odnajdywał zagubione klucze a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka a miłość była tak czysta że karmiła Boga wielka i dlatego możliwa kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował boby się komunia nie udała kiedy rysowałem diabła bez rogów - bo samiczka proszę ciebie moja wiaro malutka powiedz swojej starszej siostrze - wierze dorosłej żeby nie tłumaczyła -dopiero wtedy można naprawdę uwierzyć kiedy się to wszystko zawali.
Recytator II
Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania, stale mieli coś do roboty oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami klękali nad upuszczonym przez babcie futerałem jak szczypawką pokazywali różowy język grzeszników drapali po wąsach sznurowadeł dziwili się, że ksiądz nosi spodnie że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłustą rękę w wodę święconą liczyli pobożne nogi pań urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek niuchali co w mszale piszczy pieniądze na tacę odkładali na lody tupali na zegar z którego rozchodzą się osy minut wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć co się dzieje w górze pomiędzy rękawem a kołnierzem wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione O kiedy ksiądz zacinał się na ambonie - ale Jezus brał je z powagą na kolana.
/utwór Ave Maria, Bach-Gounod (skrzypce i organy)recytacja na podkładzie muzycznym/
Recytator III
Jak daleko odszedłeś od prostego kubka z jednym uchem od starego stołu ze zwykłą ceratą od wzruszenia nie na niby od sensu od podziwu nad światem od tego co nagie a nie rozebrane od tego co wielkie z daleka ale i z bliska od tajemnicy nie wykładanej na talerz od matki która patrzała w oczy żebyś nie kłamał od pacierza od Polski z raną.
Recytator IV
O Matce Boskiej w brzydkim kościele
Kościółek był tak brzydki, że nie powiem który, Brzydota wprost się lała z każdej większej dziury Dobry święty Antoni miał twarz wykrzywioną Inny święty był lepszy, lecz przed wojną spłonął Została po nim broda na pace przy murze Wota i dwie donice na fikusy duże Barankowi z chorągwi popruły się żebra A za oknem drżał deszczyk z jaskółek i srebra O cały cmentarz dalej, gdzie już las wysoki Kolory czarnych jagód składał na obłoki / c.d. recyt. na tle utworu Ave Maria,F. Schubert/ I nagle cud się zdarzył, Że w to straszne wnętrze - Szły na mnie jakieś dłonie od winnic gorętsze - I uniosły mą duszę na rude aniołki Pod Matki Bożej oczu szafirowe pąki Wtedy sercem ukląkłem . I płakałem wiele
Recytator V
Nie umiem o kościele pisać o namiotach modlitwy znad mszy i ołtarzy o zegarze co nas toczy - o świętym przystrzyżonym jak trawa o oknach które rzucają do wnętrza motyle jak małe kolorowe okręty o ćmach co smolą świece jak czarne oddechy o oku Opatrzności które widzi orzechy trudne do zgryzienia o włosach Matki Bożej całych z ciepłego wiatru o tych co nawet żałują zanim zgrzeszą
lecz o kimś skrytym w cieniu co nagle od łez lekki gorący jak lipiec odchodzi przemieniony w czułe serce skrzypiec
i o tobie niesforny wróblu co Łaską zdumiony - wpadłeś na zbitą głowę do święconej wody.
Recytator VI
Jezu który nie brałeś pióra do ręki nie pochylałeś się nad kartką papieru nie pisałeś ewangelii
dlaczego nie pisze się tak jak się mówi nie pisze się tak jak się kocha nie pisze się tak jak się cierpi nie pisze się tak jak się milczy
pisze się trochę tak jak nie jest
Recytator II
Krew płynie z Twojego boku wakacje a taki blady i właśnie dlatego wierze żeś wszechmogący słaby że w jarzębinach wisisz dzwońce Cię podziobały właśnie dlatego kocham że jesteś wielki mały
rozeszły się całkiem drogi zgubiło się odkryło pozostał człowiek i Pan Bóg mój grzech moja miłość.
/fr. Adagio, Tomaso Albinoni, c.d. jako podkład do recyt./
Recytator V
Gdy umierał na krzyżu cud się nie zdarzył żaden anioł nie pomógł deszcz nie obmył głowy piorun się zagapił gdzie indziej uderzył zaradna Matka Boska z cudem nie zdążyła wierzyć to znaczy ufać kiedy cudów nie ma cud chce jak najlepiej a utrudnia wiarę
Recytator II
Gdzie się prawda zaczyna a gdzie rozum kończy gdzie miłość między nami a gdzie już cierpienie czy łza czy na nosie ciepło zimnej wody dokąd razem idziemy by umrzeć osobno czy słowo jeszcze słowem czy nagle milczeniem czy ciało wciąż oddala czy tylko zasłania w którym miejscu odchodzi Pan Bóg oficjalny i nie patrzy w przepisy bo już jest prawdziwy
O święty krzyżu pytań jak niewiele ważysz Gdy małe głupie szczęście liże nas po twarzy.
Recytator VI
Śmierć miłości potrzebna jak sól ją utrwala ukochani umarli są z nami już blisko w śnie na palcach podchodzą czytamy ich listy dopiero po rozstaniu pamięta się wszystko jak pachniał orzech suszona lawenda jak wujek kochał ciotkę w pamiętniku bawił dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz spotkanie we dwoje nad wodą zieloną w milczeniu to jest wtedy gdy wstydzi się słowo z pliszką siwą co podgląda na wysokich nóżkach nad Narwią zwą ją panną młodą Boga się nie udowadnia Boga się poznaje po tym że serce pęka i świat nie ustaje choćby wieś na której można pokochać króliki życie miłość umniejsza znieważa odbiera śmierć ocala na zawsze i teraz
Recytator VII
Nie proszę o tę samotność najprostszą pierwszą z brzegu kiedy zostaję sam jeden jak palec kiedy nie mam do kogo ust otworzyć nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać przynajmniej jak półwróbla kiedy żaden pociąg pośpieszny nie śpieszy się do mnie zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić od zachodu słońca cienie coraz dłuższe nie proszę Cię o tę trudniejszą kiedy przeciskam się przez tłum i znowu jestem pojedynczy pośród wszystkich najdalszych bliskich proszę Ciebie o te prawdziwa kiedy Ty mówisz przeze mnie a mnie nie ma.
/utwór muz. Zima,Vivaldi, (organy i skrzypce)/
Recytator VI
W kolejce do nieba
Powoli nie tak prędko proszę się nie pchać najpierw trzeba wyglądać na świętego ale nim nie być potem ani świętym nie być ani na świętego nie wyglądać potem być świętym tak żeby tego wcale nie było widać i dopiero na samym końcu święty staje się podobny do świętego.
Recytator IV
Zacznij od Zmartwychwstania od pustego grobu od Matki Boskiej Radosnej wtedy nawet krzyż ucieszy jak perkoz dwuczuby na wiosnę anioł sam wytłumaczy jak trzeba choć doktoratu z teologii nie ma grzech ciężki staje się lekki gdy się jak świntuch rozpłacze - nie róbcie beksy ze mnie mówi Matka Boska to kiedyś teraz inaczej zacznij od pustego grobu od słońca ewangelie czyta się jak hebrajskie litery od końca
/utwór muz. Sarabanda, G. Tartini (organy i skrzypce)/
Recytator I
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą zostaną po nich buty i telefon głuchy tylko to co nieważne jak krowa się wlecze potem cisza normalna więc całkiem nieznośna jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście przychodzi jednocześnie jak patos i humor jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon żeby widzieć naprawdę zamykają oczy chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą.
Bibliografia: · Jan Paweł II, "Tryptyk Rzymski", Kraków 2003 · Andrzej Sulikowski, "Na początku był wiersz czyli 13 nowych odczytań poezji ks. Jana Twardowskiego", Wydawnictwo Znak 1998 · ks. Jan Twardowski, "Spacer po Biblii", W-wa 1997 · Jan Twardowski, "Na osiołku", Lublin 1986 · Jan Twardowski, "Niebieskie okulary", Kraków 1980 · Jan Twardowski, "Znak ufności", Kraków 1971 · Jan Twardowski, "Trzeba iść dalej czyli spacer bierdronki", Warszawa 1994 |