Gra Dziwnego Juhasa na fujarce zaczarowuje góry, które wsłuchują się w jego melodię. Doliny „huczą ku niemu” i przesyłają jego muzykę wyżej, do miejsca, gdzie może ona ogarnąć już tylko całe Tatry. Szumem wtórują mu smreki pośród wąwozów i „pustki zielone”. Wielki Staw „szkli się ku niemu pieśnią”. Muzykowanie mężczyzny porusza skalne olbrzymy:
„[...] Tam, od rdzenia, od podwalin kamiennych, z trzonu gór, podnosił się chłód niezmiennej martwoty, zastygłości trwałej, i wydobyty na powierzchnię wody, dyszał ku górze!...Chwytał on się gry, co z fujary szła, jak zimny nurt rzeczny rozpalonego potoku żelaza, co je z młotowni wyleją. I wraz rozpalona, wichrowa, słoneczna gra chłódła i poczynała brzmieć dźwiękiem niewysłowionym, jak gdyby złote, świecące ogniem żywym gwiazdy spadające uderzały o lód pieczar wiekuiście zamarzłych.”