Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Warto dla tej miłości żyć

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 1841 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

Wszyscy głęboko przeżyliśmy odejście naszego Papieża – Jana Pawła II. W pierwszych dniach kwietnia 2005 roku cały naród pogrążył się w żałobie po ukochanym Ojcu. Po Jego stracie jeszcze bardziej dotarło do nas, kim był, czego nauczał i w jaki sposób tworzył historię świata.
W związku z pierwszą rocznicą śmierci postanowiłam przygotować program artystyczny poświecony osobie Jana Pawła II. Początkowo odbiorcami mieli być uczniowie szkoły podstawowej, ale po zaprezentowaniu go na forum szkoły otrzymaliśmy zaproszenie do kościoła parafialnego. Nasz występ spotkał się z uznaniem zarówno wśród dzieci, młodzieży, jak i osób dorosłych. Rozważaniom o życiu Karola Wojtyły towarzyszyły uśmiech, wzruszenie, a nawet łzy.

„WARTO DLA TEJ MIŁOŚCI ŻYĆ”

Scenariusz montażu słowno – muzycznego

przygotowanego z okazji pierwszej rocznicy śmierci

Papieża Jana Pawła II



Wystawiono:

dnia 11.04.2006 r. – Szkoła Podstawowa w Kamieńcu

dnia 03.05.2006 r. – kościół Wniebowzięcia N.M.P w Suserzu


Opracowała: mgr Anna Rymarkiewicz



W programie biorą udział następujące osoby:

Narrator (kolor czarny)
Recytator (kolor granatowy)
Chłopiec I - Edward Zacher
Dziewczynka I - Halina Królikiewicz – Kwiatkowska
Chłopiec II - Tadeusz Kwiatkowski
Chłopiec III - Jan Paweł II
Chłopiec IV - Franciszek Łabuś
Chłopiec V - Juliusz Kydryński
Chłopiec VI - Józef Pachacz
Chłopiec VII - Andrzej Baziński
Chłopiec VIII - Stanisław Wyporek
Chłopiec IX - Tadeusz Turakiewicz
Chłopiec X - Tadeusz Kudliński
Chłopiec XI - Ksiądz – student
Dziewczynka II - Krystyna Sajdok
Chłopiec XII - Jan Zieja
Dziewczynka III - Zofia Abrahamowicz – Stachura
Dziewczynka IV - Siostra Karolina Maria Kasperkiewicz
Chłopiec XIII - Ksiądz Adam Boniecki
W scenariuszu zastosowałam kolory, aby wyróznić poszczególne role.


W ostatnich dniach o Papieżu – Janie Pawle II powiedziano bardzo wiele.
Jak wiemy, w niedzielę 2 kwietnia minęła pierwsza rocznica jego śmierci.

Cała Polska powróciła myślami do wydarzeń sprzed roku. We wszystkich kościołach odbyły się nabożeństwa w intencji Ojca Świętego, modlono się o jego rychłą beatyfikację. Ponownie byliśmy świadkami ogromnego solidaryzmu społecznego, doświadczyliśmy duchowego zjednoczenia osób w różnym wieku, z różnych miejscowości, wykonujących różne zawody.

My, w naszej małej, szkolnej społeczności, też postanowiliśmy wspomnieć Dobrego Pasterza. Chcemy pielęgnować pamięć o Jego życiu i czynach, pragniemy, aby była ona w naszych sercach wciąż żywa.

Za chwilę zaprezentujemy wypowiedzi osób bliskich Karolowi Wojtyle, które wykażą Jego olbrzymią wiarę w miłość i dobroć. Mamy nadzieję, że przywołane kwiatki – „opowieści z duszą” – uchylą drzwi do tajemnicy człowieka, o którym mówią. A ukazują kogoś „zwyczajnego”, kto był otwarty na Boga i to Go czyni „niezwyczajnym”. Papież powiedział kiedyś: „Czuję się mały w rękach wielkiego Boga”. Pewnie, dlatego przez całe swoje życie pozostawał blisko ludzi, dzielił ich radości i smutki, pocieszał. Jak żaden z jego poprzedników przybliżał watykański urząd do zwykłych ludzi. W jego zachowaniu widoczna była serdeczność i życzliwość. W czasie formalnych spotkań, burząc program, brał na ręce dzieci, przytulał płaczących, rozmawiał i śpiewał z tłumem. Uśmiechem i radością wyrażał swój szacunek dla ludzkiej godności, której znaczenie niezmordowanie podkreślał w licznych kazaniach i pismach. By głosić tę prawdę podjął się wysiłku aż stu czterech zagranicznych pielgrzymek. Jakby tego było mało, stosował receptę z wiersza księdza Jana Twardowskiego „W kościele trzeba się od czasu do czasu uśmiechać”. Okazuje się, że Jan Paweł II nigdy nie tracił pewności siebie i potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Uśmiech był jego oknem na świat. Dzięki niemu łamał barierę oficjalności, nie umniejszając przy tym świętości modlitwy i odwiedzanych sanktuariów. Budował wiarę opartą na ufności rodzącej się w żywym kontakcie z każdym pojedynczym człowiekiem skrytym w oczekującym tłumie.

Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby programowi towarzyszył nie tylko uśmiech, lecz także refleksja nad życiem i nauczaniem Ojca Świętego.

Zacznijmy od początku...

W tle słychać pierwsze takty „Poranka” ze suity „Peer Gynt” E.Grieg

Karol Wojtyła przyszedł na świat 18 maja 1920 roku w Wadowicach. Jego matka, Emilia, powtarzała ponoć sąsiadkom, e Lolek będzie wielkim człowiekiem...
W 1927 roku - wkrótce po tym, jak amerykański lotnik Charles Lindbergh samotnie przeleciał nad Atlantykiem – zapytano małego Karola Wojtyłę:

- Kim chciałbyś zostać?
- Będę lotnikiem! - odpowiedział chłopiec.
- A, dlaczego nie księdzem?
- Bo Polak może być drugim Lindberghiem, ale nie może zostać papieżem.

Początkowo Karol Wojtyła wcale me myślał o tym, żeby zostać księdzem. Wydawało mu się, że ma zupełnie inne powołanie — nade wszystko pociągała go literatura i teatr. Chciał być aktorem, a jak mawiał Juliusz Osterwa: „aktor to nie jest błazen, to działacz pełniący swoje posłannictwo".

Pamiętam jego pierwsze spotkanie z księciem metropolitą Adamem Stefanem Sapiehą - wspomina ksiądz Edward Zacher, katecheta Karola Wojtyły. - Było to w maju 1938 roku. Metropolita przyjechał do Wadowic na wizytację. Parę dni wcześniej zawołałem Karola i powiedziałem do niego: „Lolek, przygotujesz sobie mowę powitalną, bo przyjeżdża nasz Metropolita". Doskonale pamiętam, że napisał pięknie, a jeszcze ładniej powiedział.
Gdy ceremonia się skończyła, Metropolita chwycił mnie za rękę i spytał:
- A on, co, księdzem będzie?
- Niestety nie! - odparłem.
- Szkoda, szkoda! Ale dlaczego? – dopytywał się Arcypasterz.
- Bo się zakochał w polonistyce. I już nawet wiersze pisze. Chce być aktorem.
- Szkoda, wielka szkoda! - raz jeszcze powtórzył Sapieha.

Wspomina Halina Królikiewicz - Kwiatkowska, koleżanka z Wadowic: Jaki był Karol Wojtyła? Na pewno inny od swoich kolegów, odrębny. Ale co to znaczy? Trudno wytłumaczyć te cechy. Wesoły, bardzo koleżeński, pierwszy niosący pociechę w nieszczęściu, w chorobie, uprawiający sporty; zasadniczość była mu zupełnie obca. A przecież czuło się zawsze, że ma w jakiś sposób niedostępny - swój świat myśli, że jest głęboko religijny, że umie najwięcej z nas wszystkich, że czyta trudne filozoficzne książki, które nas znudziłyby już po kilku stronach, że uczy się i nie traci na próżno ani chwili. I pisze - poematy, wiersze, dramaty filozoficzne dla nas zawiłe, a kiedy rozmawia, to uważnie słucha swego rozmówcy, ale zawsze, w jego oczach błyskały iskierki ni to humoru, ni jakiejś ironijki czy też wyrozumiałości dla każdego, bo nigdy nie potępiał, nie pouczał, ale rozumiał. Dziennikarze często zadają pytanie, jakie miał wady. Nie wiem. Nie znam. Do gimnazjum biegł za trzy minuty ósma rano z pobliskiego rynku, obok którego mieszkał, i wpadał w ostatniej chwili do klasy z wielką, rozwichrzoną gęstwą włosów, które nigdy nie chciały go słuchać.

Nawiasem mówiąc fryzura Karola była przedmiotem żartów jeszcze na studiach. Wśród wierszyków pisanych przez studentów polonistyki znalazł się i taki: „Młodym rybom brak podniebień
Czy Wojtyła ma już grzebień?".

Jesienią 1938 roku Karol Wojtyła zapisał się na I rok polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ostatnią ławę w głównej sali wykładowej - pisze Tadeusz Kwiatkowski, kolega Karola ze studiów - zajęło dobrane towarzystwo uczniów literatury pięknej, które naturalnie trochę z lekceważeniem traktowało długie przemowy profesorów starających się zachęcić nas do nauki. Wojtyła siedział o wiele bliżej katedry i nie zajmował się żartami i różnymi dwuwierszami, które układaliśmy na poczekaniu „ku pokrzepieniu serc". Fraszki i epitafia dotyczyły profesorów i kolegów, i oczywiście Wojtyły. Oto przykłady tej twórczości:
„Damy słuchaczowi rząd i konia,
kto zrozumie wykłady Pigonia",

„Starszy asystent Kazimierz Wyka
wykłada na poziomie »Płomyka«".

Wierszyki to niezbyt wyszukane, ale bawiły nas w czasie wykładów, które wydawały nam się nudne i niepotrzebne — kontynuuje Kwiatkowski. Kiedy Karol dostawał taką karteczkę, wzruszał ramionami i spozierał na nas z politowaniem, a my pękaliśmy ze śmiechu. Kiedyś przybiliśmy nawet na drzwiach jego pokoju wizytówkę następującej treści: „Karol Wojtyła – początkujący święty”.

l września 1939 roku wybuchła wojna. Uniwersytet został zamknięty. Karol Wojtyła, żeby zdobyć kartki żywnościowe dla siebie i ojca i uchronić się przed wywózką na roboty do Rzeszy, poszedł do pracy: do fabryki sody „Solvay". Na początek trafił do kamieniołomu – rozbijał bloki wapienne, pracował też przy kolejce wąskotorowej.
W kamieniołomach robotnicy umówili się, żeby nie pomagać koledze w podnoszeniu przewróconego wagonika, bo ten - męcząc się z tym sam - przedłużał czas odpoczynku kolegów, a przez to i Niemcy mieli mniej wykonanej pracy. Wszyscy robotnicy temu się podporządkowywali - jedynie akademik Wojtyła nie mógł znieść widoku długiego męczenia się kolegi z podniesieniem tego wagonika i zawsze mu pomagał.

Wkrótce Karol został pomocnikiem strzałowego-specjalisty od zakładania ładunków wybuchowych i wysadzania skał.

Jan Paweł II: Przydzielono mnie do pomocy tak zwanemu strzałowemu. Nazywał się on Franciszek Łabuś. Wspominam go, dlatego, że nieraz tak się do mnie odzywał: „Wicie co, Karolu, wy to powinniście iść na księdza. Dobrze bywam było. Bo śpiwoć, to śpiwocie ładnie...”

Franciszek Łabuś: Przyszedł taki młodziutki do roboty, tak mi żal go było, nie wiem, ale do niczego się nie nadawał. Myślałem sobie, najlepiej by mu było iść na księdza. Miał takie delikatne rączęta. Ja nie dałem mu robić, ale on robił. Mnie było przecież ze świata, a jemu do świata. Pomagał mi w nawijaniu drutu, nosił środki strzałowe za mną. Razu pewnego, jak zwykle, ja ładował, a on przy mnie stał. Ja mu mówił, lepiej tobie będzie zostać księdzem, a on się tylko uśmiechał.

Pomimo wielu wyczerpujących zajęć Wojtyła nie zrezygnował jednak z pracy nad sobą, z nauki ani z teatru.

W Krakowie Karol Wojtyła mieszkał razem ze swoim ojcem na Dębnikach, przy ul. Tynieckiej, w domu należącym do najbliższych krewnych zmarłej kilka lat wcześniej matki. Kiedy ojciec umarł, Karol nie chciał być sam w opustoszałym mieszkaniu – przeprowadził się wtedy do zaprzyjaźnionej rodziny Kydryńskich.

Wspomina Juliusz Kydryński: Było to jeszcze w roku 1941, w czasie, gdy Karol mieszkał z nami na Felicjanek. W owych latach wojny krążyły rozmaite przepowiednie. Nie dowierzając im naturalnie, czytało się je jednak z zapałem, szukając w nich pociechy. Między innymi popularna była tzw. przepowiednia z Tęgoborza. I pamiętam dokładnie tę chwilę, kiedy siedzieliśmy razem z Karolem przy biurku, a przed nami leżał tekst owej przepowiedni, której fragment brzmiał:
„...trzy świata rzeki
dadzą trzy korony
Pomazańcowi z Krakowa..."
Przeczytawszy te słowa, a będąc zawsze skłonny do rozmaitych wygłupów, poklepałem - pamiętam - Karola po ramieniu i zawołałem
- No, Karolku, „Pomazaniec z Krakowa" to oczywiście ja! Ale kim ty będziesz?

Karol powoli dojrzewał do wyboru kapłaństwa. Jesienią 1942 roku powziął ostateczną decyzję wstąpienia do Krakowskiego Seminarium Duchownego. Miało ono wtedy charakter tajny. Karol uczył się i zdawał egzaminy, mieszkając nadal w domu przy Tynieckiej i pracując w fabryce „Solvay" – już nie w kamieniołomie, lecz w oczyszczalni sody.
Józef Pachacz, robotnik z „Solvayu mówił: Spotkałem go na zakładzie. Była dwunasta godzina. Dzwoniło na „Anioł Pański". Dzwonek usłyszał, wiadra położył, przeżegnał się i modlił się. Potem wstał i poszedł dalej. Nie krepował się niczym.

Wiosną 1945 roku wojna się skończyła. Zaczął funkcjonować Uniwersytet. Wydawało się, że to początek powrotu do normalności.

Wspomina ksiądz Andrzej Baziński, kolega z seminarium: Rok 1945 - to był czwarty rok studiów. Razem zdążaliśmy z seminarium do Collegium Novum, głównego gmachu Uniwersytetu Jagiellońskiego, w którym mieścił się również Wydział Teologiczny. Zatrzymuje nas ubogo ubrana niewiasta, pyta: „Który z was jest ksiądz Wojtyła?" i wyjaśnia przyczynię zatrzymania. „Ksiądz pracował razem z moim mężem w fabryce krakowskiej w latach okupacji. W tym czasie urodziłam dziecko. Mąż pracował na nocnej zmianie. Kiedy Ksiądz dowiedział się o naszej ogromnej radości, po przepracowanym dniu podjął nocną pracę palacza za mojego męża, by mógł być przy mnie i dziecku. Te noce zastępcze powtórzył Ksiądz w fabryce aż do czasu, kiedy powróciłam do sił. Ksiądz mnie zupełnie nie znał, a tyle serca okazał mnie i mojemu dziecku. Do końca swojego życia będziemy Księdzu wdzięczni i tę wdzięczność przekażemy naszemu dziecku. Proszę przyjąć od nas skromny upominek wdzięczności - nowe buty". Mówiła te słowa, mając łzy w oczach. Pamiętam, że w milczeniu doszliśmy do Collegium, byłem tak wzruszony.

Prezent - nowe buty - był tylko kilka dni w szafce seminaryjnej. W tajemnicy przed kolegami przekazał je potrzebującemu robotnikowi w Krakowie i dalej chodził w swoich starych, mocno podniszczonych butach.
Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie l listopada 1946 roku. A już dwa tygodnie później jechał na studia teologiczne do Rzymu.
Po powrocie z zagranicy, w roku 1948 młody ksiądz doktor został skierowany do pracy w wiejskiej parafii Niegowić.

Mieszkańcy Niegowici do dziś ciepło wspominają swojego dawnego wikarego.
Stanisław Wyporek: Był człowiekiem skromnym. Będąc wiele razy w jego mieszkaniu w Niegowici, widziałem, jak mieszka. Nie miał nawet poduszki pod głowę. Nosił wtedy na sutannie taki wełniany „kubrak", który służył mu także jako poduszka. Kędy powiedziałem kobietom z Rodziny Różańcowej o tej kubrakowo-poduszkowej sprawie, zawstydziły się pewnie trochę, bo zaraz przyniosły na wikarówkę poduchę. Nie miał jej jednak, o ile pamiętam, zbyt długo. Tamtej zimy spaliło się w parafii jakieś gospodarstwo. Ludzie zostali bez dachu nad głową. Podobno ksiądz Karol oddał im wtedy tę swoją poduszkę.
Tadeusz Turakiewicz: To był ksiądz, nie znajdziesz takiego! Co ci prości ludzie widzieli w nim takiego nadzwyczajnego? Co było w nim takiego? Modlitwa, pokora i ubóstwo. Wstawał rano, wolno szedł ścieżką ku Wiatrowicom albo chodził wkoło kościoła z książką i się modlił. A ubóstwo? Gdy chodził po kolędzie, to, co brał od bogatych, zostawiał u biednych, a na plebanię wracał z pustymi rękami. Stale chodził do biednych. Była tu taka, Tadeuszka ją nazywali, kobieta z Klęczan. Poszła kiedyś do niego się użalić, bo ją okradli. Dał jej, co miał. Nawet poduszkę i pościel. Ludzi to nawet gniewało, dopiero, co wszystko mu kupili, bo spał na gołym... A pokora? Z każdym potrafił rozmawiać, choć już był po studiach rzymskich!

Następną placówką duszpasterską księdza Wojtyły był Kraków: parafia św. Floriana. To właśnie tutaj narodziło się niekonwencjonalne duszpasterstwo akademickie prowadzone przez księdza, którego studenci nazywali Wujkiem.

Wujek lubił wycieczki. Zabierał na nie swoich wychowanków, ale też często szedł w góry samotnie.
Pewnego razu sam poszedł w góry. Ubrany na sportowo niczym nie różnił się od innych turystów. W trakcie wędrówki spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł, więc do opalającej się na uboczu młodej wczasowiczki, by zapytać ją o godzinę, kiedy ta go ubiegła:
- Zapomniał pan zegarka, co?
Wojtyła był lekko zaskoczony:
- Skąd pani wie?
- Z doświadczenia - odpowiedziała kobieta.
-Jest pan dziś już dziesiątym mężczyzną, który „zapomniał" zegarka. Zaczyna się od zegarka...
Wojtyła przerwał:
-Ależ, proszę pani, ja jestem księdzem!
Wczasowiczka wybuchnęła śmiechem:
- No wie pan! Podrywano mnie na różne sposoby, ale „na księdza" to pierwszy raz!
Karol Wojtyła uśmiechnął się i zerknął na zegarek nieznajomej. Kiedy odchodził, usłyszał jej szept:
- Ojej! To chyba naprawdę ksiądz.

Po śmierci kardynała Sapiehy nowy rządca archidiecezji arcybiskup Eugeniusz Baziak skierował księdza Karola Wojtyłę do pracy naukowej. Wojtyła zaczął pisać habilitację i został wykładowcą w seminarium duchownym.

W tym czasie pomagał też w pracy duszpasterskiej w kościele Mariackim. I mimo młodego wieku, stawał się w Krakowie (a i poza nim) coraz bardziej znany.

Opowiada Tadeusz Kudliński: Zastałem go na stanowisku wikarego w kościele Najświętszej Marii Panny. Proboszczem w tej „katedrze mieszczańskiej" był ksiądz Ferdynand Machay. Tenże opowiadał mi, że jego nowy wikary zyskał sobie niezwykłą popularność wśród parafian, szczególnie wśród młodzieży.
- Niech pan sobie wyobrazi - mówił mój dawny proboszcz - jestem u siebie w zakrystii, ktoś puka, uchyla drzwi i zapytuje ciszkiem: czy jest ksiądz Wojtyła? Odpowiadam, że nie ma. Za chwilę puka drugi typ z tym samym zapytaniem, potem trzeci i piąty. Wszyscy pytają tylko o Wojtyłę. A cóż u Boga Ojca! – wołam za którymś tam razem - ciągle tylko Wojtyła i Wojtyła! Jakby tu mnie nie było! Proboszcza!

Po habilitacji – rozpoczął wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim

Kiedyś pociąg, którym jechał ksiądz Karol Wojtyła, spóźnił się. Czekający na egzamin studenci - wobec braku egzaminatora - rozeszli się. Pozostał tylko jeden ksiądz, który nie znał Wojtyły – nie chodził na jego wykłady, a do egzaminu przygotowywał się z pożyczonych notatek.
Po dwóch godzinach wpadł niewiele starszy od zdającego, zziajany Wojtyła. Ksiądz – student, ucieszony, że nie będzie zdawał sam, zapytał:
- Stary, ty też na egzamin?
- Na egzamin - przytaknął ksiądz Wojtyła.
- Facet się spóźnia, wszyscy się rozeszli, a ja czekam, bo muszę zdawać dzisiaj -wyjaśnił student.
- A co, nie znasz Wojtyły? - zapytał nowo przybyły.
- Nie, to podobno nudny facet, nie chodziłem na jego wykłady, mówili, że teoretyczne i bardzo trudne - tłumaczył student.
Od słowa do słowa rozmowa przekształciła się w... powtórkę materiału. Wojtyła pytał, słuchał i tak jasno tłumaczył zawiłe problemy filozoficzne, że student powiedział w pewnym momencie:
- Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, kiedy przyjdzie ksiądz profesor, nie wchodź przede mną na egzamin, bo po tobie na pewno obleję.

Jakież było jego przerażenie, kiedy usłyszał:
- Daj indeks, jestem Wojtyła.

Ksiądz zdał na czwórkę z plusem – wspomina ówczesna studentka, Krystyna Sajdok - a KUL-owska młodzież, która powtarzała sobie tę opowieść, zapałała do profesora Wojtyły wielką sympatią.

Także na KUL-u ksiądz profesor Wojtyła ujawnił swój ogromny talent duszpasterski. Dla swoich studentów byt nie tylko nauczycielem – byt także ojcem. Jak wspominają jego ówcześni wychowankowie, „było w nim coś takiego, co wykluczało błahe i banalne pogawędki, choć Ksiądz Profesor potrafił też włączyć się w swawolne studenckie śpiewy przy ognisku.

Obcując z ludźmi ksiądz Wojtyła uczył się ich słuchać i rozumieć.

Oficjalna wiadomość o nominacji biskupiej dotarła do Wojtyły latem 1958 roku, w czasie spływu kajakowego z młodzieżą. Do najbliższego miasta, Olsztynka, dotarł autostopem, jechał ciężarówką pomiędzy bańkami z mlekiem. W Warszawie prymas Wyszyński poinformował go o decyzji papieża i zapytał o plany na najbliższe dni. „Wracam na Mazury i kontynuuję obóz" - odpowiedział biskup- nominat. Najpierw jednak pojechał do Krakowa, w którym miał odtąd służyć jako następca apostołów.

Wspomina ksiądz Jan Zieja: Latem w 1958 roku do furty domu sióstr zakonnych zapukał pod wieczór nieznany człowiek, ubrany po księżemu, więc ksiądz. „Czy mógłbym wejść do kaplicy, żeby się pomodlić?" Wprowadzono go do kaplicy i zostawiono samego. Gdy przez dłuższy czas nie wychodził, zajrzano do środka. Leżał krzyżem na posadzce. Siostra cofnęła się z lękiem pełnym szacunku. Po jakimś czasie zajrzała ponownie. Ksiądz wciąż leżał krzyżem. Pora była Już późna, więc siostra podeszła do modlącego się i zapytała nieśmiało: „Może by Ksiądz był łaskaw zejść na kolację?". A nieznajomy odpowiedział: „Mam pociąg do Krakowa dopiero o północy. Pozwólcie mi tu pobyć. Mam dużo do pomówienia z Panem Bogiem. Nie przeszkadzajcie mi”.

Po święceniach biskupich (28 września 1958 roku) wychowankowie księdza Wojtyły byli przekonani, że biskupstwo oznacza kres „Wujkowego" duszpasterstwa. Mylili się.

Mówi Zofia Abrahamowicz - Stachura: Siedzimy w dużej jadalni przy stole i jesteśmy bardzo napięci i zdenerwowani. Nazywanie go Wujkiem wydaje nam się teraz zbyt poufałe, wręcz niestosowne. Ale jak zwracać się do Wujka: Wasza Eminencjo? Na pewno tak, ale to tak bardzo utrudnia kontakt...
Czekamy dość długo, napięcie rośnie. Wreszcie wchodzi. Jest w piusce, z krzyżem i łańcuchem na piersi, ale bardzo uśmiechnięty. Wstajemy wszyscy z miejsc i nagle słyszymy: „Wujek jestem!".

„Wujek", teraz już biskup, nadal interesował się losami swojej „Rodzinki" i „Środowiska", jak z czasem zaczęto nazywać kręgi jego wychowanków. Spędzał z nimi urlopy, błogosławił małżeństwa, chrzcił dzieci, prowadził pogrzeby rodziców. I opiekował się nimi, najlepiej jak potrafił.


Siostra Karolina Maria Kasperkiewicz: Najbardziej utkwiły mi w pamięci słowa księdza profesora Wojtyły, które wypowiedział jesienią 1958 roku. Był wtedy biskupem, sufraganem krakowskim. Gdy pewnego dnia gościliśmy w jego mieszkaniu przy ul. Kanoniczej, Ksiądz Biskup powiedział do nas:, „Jeżeli kiedykolwiek zauważycie u mnie coś, co się Wam nie spodoba, proszę Was, powiedzcie mi to szczerze".

Biskupstwo oznaczało mnóstwo nowych obowiązków: bierzmowania, wizytacje parafii, pracę w kurii. Miał teraz mniej czasu na wyjazdy do Lublina. Ale znalazł się i na to sposób: studenci przyjeżdżali do Krakowa na seminaria naukowe i konsultacje.
A potem przyszła śmierć arcybiskupa Baziaka, długie oczekiwanie na nowego metropolitę i nominacja Karola Wojtyły na arcybiskupa krakowskiego (grudzień 1963). O dziwo, pomimo nowych obowiązków, dla jego przyjaciół i tym razem zmieniło się tak niewiele...


Jerzy Kluger, gimnazjalny przyjaciel Karola Wojtyły, po wojnie pozostał za granicą, we Włoszech. Kiedyś przypadkowo usłyszał nazwisko arcybiskupa krakowskiego i postanowił sprawdzić, czy to ten sam Wojtyła, z którym chodził do szkoły. A ponieważ arcybiskup Wojtyła przebywał wówczas w Rzymie, Kluger do niego zatelefonował.
Tak, to był jego stary przyjaciel; obaj bardzo pragnęli się spotkać. Kiedy? Natychmiast! Nie widzieli się przecież od dwudziestu siedmiu lat.
Na powitanie Arcybiskup rozwarł ramiona:
-Jurek, nic się nie zmieniłeś!
-Jego Ekscelencja też nie!
- Ależ nie zwracaj się do mnie w ten sposób. Mów do mnie Lolek, jak zawsze.

W 1967 roku arcybiskup – metropolita krakowski został mianowany kardynałem.

Kiedyś Karol Wojtyła przyjechał z wizytacją do jednej z podhalańskich parafii. W progu kościoła przywitała go jakaś góralka: „Eminencyjo, najprzystojniejszy Księże Kardynale ".A on na to: „No, coś w tym jest".

Nadal, gdy tylko czas mu na to pozwalał pływał latem kajakiem i chodził po górach, a zimą zakładał narty a kiedy pytano czy uchodzi, żeby kardynał jeździł na nartach, odpowiadał: „Kardynałowi nie uchodzi źle jeździć na nartach”.


Pewnego wieczoru, podczas wizyty w Krakowie kardynała Williama Bauma z Waszyngtonu, Wojtyła oznajmił swoim gościom, że nazajutrz mogą spać długo: aż do 7.30. „To jest długie spanie?!" - zdziwił się sekretarz amerykańskiego kardynała. Teraz z kolei zdumiony był gospodarz: „A któż by spał dłużej niż do 7.30?".

16 października 1978 roku Karol Wojtyła został wybrany papieżem. 264. biskup Rzymu przyjął imię: Jan Paweł II. Tego samego dnia polska himalaistka Wanda Rutkiewicz zdobyła najwyższy szczyt świata - Mount Everest.
Wanda Rutkiewicz osobiście spotkała Papieża latem 1979 roku, podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Ofiarowała mu wtedy kamień z najwyższej góry świata, a on powiedział:
„No proszę, jednego dnia Pani i ja zaszliśmy tak wysoko".

Śpiew – „Barka”

Jan Paweł II od samego początku swego pontyfikatu zaskakiwał wszystkich, łamiąc watykańskie obyczaje. Na zakończenie konklawe, kiedy przygotowano już dla niego papieski tron, na którym powinien był usiąść, by odebrać hołd od członków kolegium kardynalskiego, oświadczył:
„Nie, ja przyjmę moich braci na stojąco".
Nazajutrz odwiedził w szpitalu chorego przyjaciela, biskupa Andrzeja Deskura, kilka dni wcześniej dotkniętego paraliżem – było to wydarzenie bez precedensu w historii papiestwa.

Papież z Polski podbił serca Włochów natychmiast po wyborze, kiedy stanął przed mieszkańcami Rzymu i wyznał: „Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie. Wtedy ludzie zgromadzeni na placu św. Piotra wybuchnęli śmiechem i zaczęli klaskać - komentuje ksiądz Boniecki - ponieważ Ojciec Święty właśnie w tym zdaniu zrobił błąd, wtrącając bezwiednie słowo francuskie".

Nowy papież nie uległ presji etykiety watykańskiej. Wręcz przeciwnie: przejął inicjatywę w swoje ręce. Watykan zapełnił się ludźmi: poranna Msza święta, codzienne posiłki, spacery – to wszystko stało się okazją do spotkań...

Liliana i Bogusław Sonikowie spędzali kiedyś wakacje w Castel Gandolfo. Gdy wyszli z porannej Mszy świętej odprawionej przez Jana Pawła II, ich czteroletni syn Jacek zapytał Papieża:
- Zaprosisz nas na śniadanie?
Papież przytaknął. Ale matka uznała, że Jacek zaproszenie wymusił i cała rodzina zamiast iść z Ojcem Świętym na śniadanie, wróciła do hotelu.
Po kilku dniach nadeszło oficjalne zaproszenie na obiad. Kiedy usiedli przy stole, Jan Paweł II zwrócił się do chłopca:
- Czemu nie przyszedłeś wtedy na śniadanie ?
- Bo mama nie pozwoliła - odparł chłopak.
- No, no - pokręcił głową Ojciec Święty. - Papieżowi się nie odmawia.
W czasie obiadu malec trochę rozrabiał: podszedł z tyłu do krzesła, chwycił je za poręcz i zaczął się na nie wspinać. A na krześle siedział Papież.
Tego dla mamy było już za wiele. Zamierzała synka uspokoić i wtedy usłyszała:
- Zostawić, zostawić. Tu cały rok jest tak smutno.

Zdarzyło mu się kiedyś - wspomina ksiądz Adam Boniecki - „podnieść chustkę, która upadła komuś poza barierkę oddzielającą Papieża od wiernych. Ojciec Święty schylił się po tę chustkę i oddał ją właścicielce w najzwyklejszym ludzkim odruchu grzeczności".


Jan Paweł II to pierwszy papież, który - już po wyborze - jeździł na nartach. Przypiął je w połowie lat 80. Ale na początku pontyfikatu nic tego nie zapowiadało...

Podczas pierwszej konferencji prasowej zadano mu wprawdzie pytanie, czy będzie jeździł na nartach. Powiedział wówczas: „Na to mi chyba nie pozwolą".


Minęło kilka lat. Papież przyjmował akurat jednego z narciarskich mistrzów świata, który ofiarował mu... narty. „I nie wódź nas na pokuszenie - usłyszał wtedy ów sportowiec. — Bo jeszcze zjadę w dolinę i co będzie? Nowe konklawe".

Pomimo samotności, wielu obowiązków i brzemienia odpowiedzialności, Papieża nie opuszczało poczucie humoru.
Jeszcze jako kardynał - na widok (bardzo szczupłego) ojca Leona z Tyńca - mówił: oto definicja mnicha, „kupa kości owiniętych w czarny materiał".


Innym razem Jan Paweł II zapytał jednego z polskich biskupów.
- Czy Twoja diecezja powiększa się?
- Tak - odpowiedział hierarcha.
- Podobnie jak biskup - stwierdził Papież, patrząc na sylwetkę swojego rozmówcy.

Na temat tego Papieża, który miał wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie, powtarzano wiele przepowiedni. Niektóre brzmiały katastroficznie - mówiły o nowej wojnie i prześladowaniu Kościoła.

Nawiązując do jednej z przepowiedni, zapytano kiedyś Jana Pawła II, czy jest gotów„uciekać z Watykanu po trupach kardynałów".
- Tak, jestem gotów- odparł Papież. - Ale nie wiem, czy przygotowani są na to księża kardynałowie.

13 maja 1981 roku turecki terrorysta Mehmet Ali Agca dokonał zamachu na życie Jana Pawia II. Nazajutrz po zamachu pierwsze słowa ciężko rannego Papieża brzmiały: „Czy odmówiliśmy kompletę?"
Trzy dni później - za pośrednictwem radia - Jan Paweł II odmówił z wiernymi modlitwę „Anioł Pański". Powiedział wówczas: „Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem".

Wkrótce po zamachu zaczęto wozić Jana Pawła II w oszklonym samochodzie, tzw. papamobilu. To go ponoć irytowało. Kiedyś w rozmowie z Ojcem Świętym próbowano bronić tej „szklanej klatki”
- Ona zmniejsza ryzyko. Nic na to nie poradzimy, że się lękamy o Waszą Świątobliwość.
- Ja też - odpowiedział Papież - niepokoję się swoją świątobliwość.

Jego pontyfikat nazywany jest często „przełomowym ". Nic dziwnego, jeśli się pamięta o pielgrzymkach Jana Pawła II, o rachunku sumienia Kościoła, obchodach Wielkiego Jubileuszu, spotkaniu modlitewnym przedstawicieli różnych religii świata w intencji pokoju, wizytach w meczecie i w synagodze...

Rozmach tego pontyfikatu i styl bycia Papieża wywoływały, zdaje się, lekki niepokój niektórych pracowników Kurii Rzymskiej...
W kręgach kurialnych powtarzano ponoć taką oto anegdotę:
- Czym się różni Papież od Ducha Świętego?
- ???
- Duch Święty jest wszędzie...
-A Papież?
- Już tam był.
Dawniej mówiono też, że „w dwóch sprawach nigdy nie wiadomo, jak zachowa się Papież: o której godzinie usiądzie do stołu i ile osób zaprosi na obiad".

Podczas wizyty w Polsce w roku 1999 ciągle rozbijał nieznośną dlań atmosferę kultu...
Pielgrzymi zgromadzeni w Elblągu przerywali Ojcu Świętemu często i głośno. Jan Paweł to skomentował: „Ktoś się raz pomylił i zamiast wołać: »niech żyje papież«, zaczął wołać: »niech żyje łupież«. Ja was do tego nie zachęcam".

Kiedy krzyczano doń: „Witaj w Lichemu", stwierdził: „Myślałem, że mówicie: »Witaj, ty leniu«".

Z powodu choroby Papież nie mógł pojechać do Gliwic. Odwiedził jednak to miasto ostatniego dnia swojej wizyty w Polsce. „Ja bym z takim papieżem nie wytrzymał - powiedział. - Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać - przyjeżdżo".

Wszędzie, gdzie się pojawiał był witany owacyjnie i z ogromnym entuzjazmem.

Śpiew – „Życzymy, życzymy”

Szczególnie ciepło zwracał się do młodzieży. Widząc w niej przyszłość narodu -nieustannie wskazywał drogę rozwoju.
Śpiew – „Nie bójcie się żyć dla miłości” Przesłanie Jana Pawła II do młodzieży –„ Wypłyń na głębię”

Z czasem, stan zdrowia Papieża zaczął się pogarszać, a płomyk jego życia zgasł 2 kwietnia 2005 roku o godzinie 21.37.

W tle słychać Preludium Des – dur „Deszczowe” F. Chopina
Uczniowie podchodzą kolejno i wkładają swoje kwiaty do wazonu umieszczonego przed wizerunkiem Ojca Świętego

Spoglądając na dwudziestosześcioletni pontyfikat, można się zastanawiać, gdzie tkwiło źródło ogromnej siły Jana Pawia II...
Przyjaciel papieża Andre Frossard napisał kiedyś: „Klęczący Papież wydał mi się ogromny. Pelerynka na jego szerokich barach nasuwała myśl o wiecznych śniegach i nie mogłem pojąć, w jaki sposób wielką górę udało się zmieścić w tak szczupłej przestrzeni... Miałem przed sobą masyw modlitwy".

Jan Paweł II

„Strumień”

2. Źródło
Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków...
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?... Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza...
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza - dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)
Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.


Bibliografia:

1. „Barka” w wykonaniu Krzysztofa Krawczyka z płyty „Dla Jana Pawła II śpiewa Krzysztof Krawczyk”.
2. Chopin F., Preludium Des- dur „Deszczowe” op. 28 nr 15.
3. Grieg E., Suita nr 1 op. 46 „Peer Gynt” – „Poranek”.
4. Jan Paweł II, „Tryptyk rzymski – medytacje”, Kraków 2003.
5. Latasiewicz M., „Jan Paweł II poza protokołem”, Kraków 2005.
6. „Nowe kwiatki Jana Pawła II”, Warszawa 2006.
7. Pieśń „Nie bójcie się żyć dla miłości” z płyty „Lednica 2000”.
8. Poniewierski J., „Kwiatki Jana Pawła II”, Kraków 2005.
9. Przesłanie Jana Pawła II do młodzieży – „Wypłyń na głębię” z płyty „Lednica 2000”.
10. „Życzymy, życzymy” z płyty „Śpiewomy i gromy Tobie Święty Ojce” – górale Papieżowi.

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie