Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Kawuś i struś - czarna wizja szkoły

 

Problem dzisiejszej szkoły bierze się z ignorancji urzędników, którzy nie pomyśleli, że dawno trzeba było wprowadzić testy psychologiczne dla kandydatów na studia pedagogiczne i psychologiczne, wskazujące czy dana osoba ma predyspozycje do pracy w tym zawodzie. Niestety nie stało się tak i dziś, oprócz wielu tysięcy pedagogów z powołania, można znaleźć w tym jakże odpowiedzialnym zawodzie ZBYT WIELE czarnych owiec. Jednak określenie to może być zbyt drastyczne dla czytelników, więc zastąpię je dwoma innymi: nauczyciele kawusie i nauczyciele strusie – to brzmienie jest zdecydowanie mniej obraźliwe.

Nauczyciel kawuś. Skąd wzięła się w mojej głowie ta definicja? Jeszcze podczas studiów w Katowicach, miałem przyjemność uczestniczyć w wykładach wspaniałego człowieka i znakomitego pedagoga – Pana dra Kazimierza Gorzeloka. Podczas zajęć, ten niepospolity nauczyciel, wielokrotnie uczył nas jak spełniać zadanie, do którego zostaliśmy powołani – jak uczyć i wychowywać, jak postępować, aby dziecko czuło, że komuś zależy na Jego losie, aby potrafiło zaufać i powierzyć swoje problemy. W trakcie owych wykładów właśnie, padły słowa, które były przyczynkiem do powstania tego sformułowania. Nauczyciel, to osoba, która pracuje w określonym i nader specyficznym środowisku dzieci. A dzieci to nikt inny, jak „mali” ludzie, którzy mają swoje problemy, nie zawsze mniejsze od dorosłych. Wiele osób zniża rolę szkolnictwa, szkoły i nauczycieli do funkcji stricte dydaktycznej, a przecież w świecie dzieci czy młodzieży, dzieje się tyle rzeczy, że można by obdarować pracą wychowawczą wszystkich ludzi żyjących od zarania dziejów. A jak postępują nauczyciele kawusie? W przeważającej większości, w jedynym poza okienkami wolnym czasie - podczas przerw, zamiast pomagać młodym ludziom w problemach, rozmawiać z nimi, pomagają zaspokoić swoje pragnienie. Dobrze, że w innych zawodach co 45 minut nie ma przerwy na kawę, bo wzrost gospodarczy kraju byłby jeszcze mniejszy. Być może w tej chwili przejaskrawiłem całą sytuację, ale uczyniłem to specjalnie, aby uwypuklić problem, przez wiele osób niezauważany. Moje stanowisko jest jednoznaczne. Kawa, herbata? Jak najbardziej, ale podczas jednej przerwy. Pozostałe wolne chwile międzylekcyjne powinny być przeznaczone dla dzieci, bo w końcu dla nich nauczyciel pracuje. Kto ma dać przykład młodym ludziom jak żyć w dzisiejszym świecie, pełnym przemocy i walki o znalezienie swojego miejsca? Jedni będą twierdzić, że to rola rodzica, a inni, że nauczyciela. Moim zdaniem rację mają obie strony. Od współpracy rodziców i grona pedagogicznego zależy bardzo wiele. Czas uderzyć się w piersi i powiedzieć, że ostatnie kilkanaście lat przespaliśmy i należy zacząć nadrabiać zaległości, póki jest czas.

Nie twierdzę, że w każdej szkole jest tak samo. Jednak sygnały, które ostatnio każdy telewidz w naszym kraju mógł odebrać, oglądając wszystkie najważniejsze programy publicystyczne, są bardzo niepokojące. Cóż dziecku po znajomości Twierdzenia Pitagorasa lub sprawnym operowaniu polską ortografią, jeśli nie potrafi poradzić sobie z własnymi problemami. Gdy ów młody człowiek będzie poszukiwał odpowiedzi na pytanie „Co zrobić, żeby pogodzić się z najlepszym przyjacielem?” lub „Jak odmówić, kiedy kolega namawia do alkoholu”, nie pomoże mu formułka mówiąca, iż „suma kwadratów boków przyprostokątnych jest równa kwadratowi boku przeciwprostokątnemu”.  On będzie potrzebował pomocy, On będzie szukał wyciągniętej dłoni osoby dorosłej – rodzica, nauczyciela, która przeprowadzi Go przez trudny okres życia. Mam świadomość, że nauczyciel poza pracą w szkole ma wiele obowiązków – rodzina, dom itp., ale jednak powinien włożyć wiele serca w swoją pracę, gdyż jest ona związana z dorastającymi ludźmi, a nie zwierzętami czy przedmiotami.

            Nauczyciel struś - osoba chowająca głowę w piasek, uciekająca przed problemami, prawdopodobnie martwiąca się, że nie będzie potrafiła pomóc uczniowi w trudnej chwili, lub też bojąca się agresji ze strony uczniów, którym mogłaby zaleźć za skórę swoją interwencją. Żeby tak naprawdę poczuć istotę problemu, należałoby przez kilka miesięcy zaobserwować życie dowolnej szkoły, zwyczaje w niej panujące przed, w trakcie i po lekcjach, a przede wszystkim w czasie przerw międzylekcyjnych. Dlaczego? Otóż większość z nauczycieli to kobiety. Z kolei młodzież w 2, 3 klasie gimnazjum to już wyrośnięci, czujący się bezkarnie osobnicy, którzy wchodząc do toalety by zapalić, nie boją się, że nauczyciel wejdzie i zaglądnie, nie mówiąc o upomnieniu czy naganie. Mają przewagę „siły”, przynajmniej w ich mniemaniu. Im nie straszne są tzw. „ustawki” czy „bojówki”.  I znowu przypominam, że nie można generalizować. W końcu „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” - wszystko zależy od nas, dorosłych. Są szkoły, które są wzorem i potrafią zapanować nad młodzieżą, ale jaki jest ich odsetek...? Gdyby zrobić ankietę i zapytać, ile razy uczniowie zwracali się do wychowawcy  z konkretnym problemem ( np. mówiąc o koledze, który im dokucza ) i czy uzyskali pomoc, jestem przekonany, że więcej niż połowa stwierdziłaby, że ich wychowawcy „nie interesują takie błahostki, a po drugie nie powinno się skarżyć” . Ot przykład paranoi, o której już nieraz opowiadali mi uczniowie. Najlepiej nie widzieć problemu, może sam się rozwiąże. Po co sobie robić kłopot, wzywać rodziców, tracić czas, a co najważniejsze, psuć dobre imię szkoły! Broń Panie Boże! Przepraszam w tym miejscu wszystkich pedagogów  z powołania, którzy wiedzą, dlaczego wybrali swój zawód...

Innymi błędami dzisiejszej szkoły w moim mniemaniu są m.in. zmiana dokonana kilka lat temu, wprowadzająca szkoły gimnazjalne, przepełnienie klas, w których liczba osób waha się pomiędzy 27 – 32, zbyt napięty program nauczania, brak specjalizacji w 2 i 3 klasie gimnazjalnej ( przykład fiński ) oraz brak pomocy ze strony Państwa w zakresie zaopatrywania w pomoce dydaktyczne. Ja wiem, że Finlandia jest mniejszym Państwem, ale ma też i mniej mieszkańców, od których ściąga mniejsze podatki, więc jak to jest, że tam każdy uczeń ma sfinansowany przez Państwo komplet podręczników do każdej klasy! Może  u nas, zamiast pójść w kolorystykę i różnorodność podręczników, powinniśmy mieć dwa, trzy do wyboru, a firmy za podpisanie kontraktu, udzielałyby zniżek Państwu? Nie ma pieniędzy     w budżecie? Na początek proponuję obciąć połowę diet poselskich i przeznaczyć pieniądze z akcyzy na papierosy oraz alkohol, w końcu przez niego wiele rodzin się stacza...

 
                                                                                                         Adam Marek

Jeżeli zauważyłeś jakieś nadużycia w prezentacji napisz o tym poniżej i wyślij je do nas:
INFORMACJE O PREZENTACJI

Ostatnią zmianę prezentacji wykonał: Szkolnictwo.pl.
IP autora: 83.21.195.174
Data utworzenia: 2008-09-01 22:04:54
Edycja: Edytuj prezentację.

HISTORIA PREZENTACJI

Szkolnictwo.pl (83.21.195.174) - Prezentacja (2008-09-01 22:04:54) - Edytuj prezentację.





Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie