Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Walka wewnętrzna w kobiecie

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 2700 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

Niniejszy scenariusz został opracowany przez nauczycielki języka polskiego mgr Agnieszkę Racką i mgr Dorotę Walinowicz Matynię na uroczystość Dnia Kobiet w Publicznym Gimnazjum w Ciechocinku w 2005 roku.
Scenariusz ten można wykorzystać także z innych okazji np. Dnia Nauczyciela. Czas trwania przedstawienia około 45 minut.

Na scenie ustawione są stoliki tak jak w kawiarni pojawia się narratorka, w trakcie recytacji tekstu wychodzą także wymieniane przez nią postacie i siadają przy stolikach. Dziewczyny maja stroje dobrane odpowiednio oraz rekwizyty np. wałki do ciasta, lusterka, szminki, różańce itp.

I. „Walka wewnętrzna” (fragment, Hemara)

8 dziewczyn ubranych odpowiednio do pojawiających się postaci kobiet w tekście:


Bywają mężczyźni brutale (czasami to sobie chwalę),
Bywają mężczyźni prawdziwi… (jednego z widzenia znam),
Bywają inteligentni, bywają bardzo namiętni,
Bywają czasem poczciwi, a czasem zdarza się cham.
Bywają typy pośrednie, odmienne w nocy i we dnie –
Od rana do wieczora: literat-poeta, od wieczora do rana: analfabeta.
I bywa – że jeden jest skąpy, a drugi ma szerszy gest –
Nie chodzi o cnoty czy braki, na ogół można powiedzieć,
Że każdy mężczyzna jest taki, jaki z natury jest.
Aby mężczyznę wybadać, dość z nim godzinę pogadać
I już się wie bez wątpienia, z czym ma się do czynienia.
Czy będą pogawędki, koncerty i odczyty –
Czy też cel jest istotny i nieprzyzwoity.
Toteż świat nasz widziany od męskiej strony
Byłby łatwy i zepsuty, nudny i skończony.
Ale w grę wchodzi jeszcze – stety czy niestety –
Czynnik komplikujący: a mianowicie kobiety.
W każdej normalnej kobiecie na jawie i we śnie,
W dzień, w nocy, jakby papugi w klatkach, siedzą jednocześnie: (pojawiają się kolejno na scenie)
Kobieta-anioł, kobieta-demon, kobieta-żona, kobieta-wamp,
Kobieta-dama, kobieta-dziecię, kobieta-psyche, kobieta-gęś.
A wszystkie razem, od świtu do świtu, urządzają bez przerwy rodzaj plebiscytu,
Ciągłe głosowanie. Zaraz wam to opowiem, zaraz się dowiecie,
Jak wygląda walka wewnętrzna w kobiecie…

II. „O czym myśli kobieta podczas tego” (fragment Hemara), s. 89

O CZYM MYŚLI KOBIETA PODCZAS TEGO (Recytuje jedna z kobiet na scenie)


Mimo wszystko, co się o nas napisało,
Mimo wszystkie paradoksy o kobiecie –
To zabawne, proszę panów, jak mało, jak mało, jak mało
Wy właściwie o nas wiecie.
Czy kto z mężczyzn w gruncie rzeczy ma pojęcie –
Kiedy w „Simie” obserwuje piękną panią,
O czym myśli kobieta w tym momencie, w tym momencie,
W tym momencie, kiedy wie, że patrzą na nią?...

Kwestie zaznaczone cyfrą arabską wypowiadają siedzące przy stolikach kobiety, natomiast recytują wychodzący zza kurtyny chłopcy

1) Dla nas, kobiet, ciekawe i pouczające może być to, co o nas myślą – i piszą –
Mężczyźni. Dlatego oddamy dziś głos panom literatom.

2) A jak dalece nie wiedzą oni, co o nas myśleć, świadczy zabawny wierszyk naszego
Genialnego poety – Jana z Czarnolasu, zatytułowany „Raki”
3) Tu wyjaśnienie dla ignorantów: rakiem nazywamy taki tekst, który czytać
można od początku do końca – czyli jak Pan Bóg przykazał – albo wspak,
czyli zaczynając od końca. Niestety, nie tylko Kochanowski miał problem ze
zrozumieniem kobiet. 100 lat po nim „Raki” napisał też inny poeta, Jan
Andrzej Morsztyn. Posłuchajmy

4) Ponieważ zrozumienie tego utworu wymaga dość znacznego intelektualnego wysiłku,
Mamy dla państwa ściągę (rozdać tekst).

III. „Raki”
Dziewczyny – robią na drutach, szyją, skromne minki, potem to wyrzucają, na stolikach pojawiają się karty, liczą pieniądze, malują się itp.

RAKI (recytuje chłopiec, który wychodzi na scenę)

Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy;
Złota dosyć masz nie boisz się nędzy;
Czystości służysz nie swojej chciwości;
W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości;
Szyciem zarabiasz nie wygrawasz w karty;
Piciem się brzydzisz nie bawisz się w żarty;
Matki się boisz nie chybiasz kościoła;
Gładki to anioł nie zła dziewka zgoła;
Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni;
U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni.

5) te męskie dylematy być może mają swój początek w zamierzchłych,
pradawnych czasach, gdy na świecie był tylko jeden mężczyzna i kobieta

(wychodzą Adam i Ewa w rajstopach, w spodenkach, z liściem z przodu, Ewa w
Bluzce z listkami, wynoszą „drzewo” z jabłkiem)

IV. „Apologia Adama”
V. „Na białogłowy”

APOLOGIA ADAMA
Z żony, nie z męża, pierwsza ustaw boskich skaza:
Adam boski był obraz, Ewa – obraza.

NA BIAŁEGŁOWY
Płeć żeńska zawsze szkodzi męskiej, przyznać muszę.
Dla niej Adam wprzód żebro stracił, potem duszę.

6) A nie musiało tak być…

VI. „Żarłoczna Ewa” – inscenizacja

Teatrzyk „Zielona Gęś” ma zaszczyt przedstawić


„ŻARŁOCZNĄ EWĘ”

Występują:
WĄŻ, ADAM i EWA


WĄŻ
(podaje Ewie jabłko na tacy):
Ugryź i daj Adamowi.

ADAM
(ryczy):
Daj ugryźć! Daj ugryźć!

EWA
(zjada całe jabłko)

WĄŻ
(przerażony)
Co teraz będzie?

ADAM
Niedobrze. Cała Biblia na nic.

Kurtyna


7) Niestety, Ewa jako istota odważna, samodzielna i ciekawa świata zerwała
Nieszczęsne jabłko i zjadła je wspólnie z Adamem. Co stało się dalej – wszyscy wiedzą. Odtąd z natury słabi, leniwi i wygodni mężczyźni przyczyn wszelkiego zła upatrują w kobiecie. Zwłaszcza tej, którą – zwykle zresztą z własnej i nieprzymuszonej woli, poślubili po dokładnym przemyśleniu sprawy.


VII. „Przyjaciółka”
Chłopiec mówi do dziewczyny, która się śmieje, szepcze mu na ucho, pokazuje strój: potem on wyciąga pierścionek z pudełka, ona się cieszy, on pokazuje, że nie dla niej, daje „żonie”

PRZYJACIÓŁKA

Taką dziewczynę lubię do zabawy,
Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy,

Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię,
Czując, że przecię wiemy cosi na się
Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni,
Niech nie na długą namowę uczyni,
Niech będzie gładka, żartem się nie brzydzi,
Dać się obłapić przy ludziach nie wstydzi;
Bo jeśli będzie czysta, bojaźliwa,
Dbała na sławę, zazdrosna, cnotliwa,
Do tej się serce moje nie przysiędzie
(Brzydko i wspomnieć) – już to żona będzie.

8) A potem zwykle jest tak:
Wszystkie dziewczyny na scenie wyciągają wałki do ciasta

VIII. „Żona mała”
IX. „Pokuta”
X. „Napis”

ŻONA MAŁA

Pojął ktoś żonę: a że dosyć małą,
Siła go z ludzi o to strofowało.
Ten odpowiedział: „Panowie ze złego,
Trzeba obierać, co jest najmniejszego.”

POKUTA ZIEMSKA

Dosyć pokuty za grzechy jest komu,
U kogo szpetna i zła żona w domu.

O PANNACH

Panna , gdy panną, miewa anielską naturę,
Szedłszy za mąż, jeżową wdziewa na nią skórę

NAPIS GROBOWY ŻONIE

Przyjm, luba moja połowo!
Na dowód przyjaznych chęci,
Przyjm tę pamiątkę grobową,
Którą ci małżonek święci:
Ach!... ostateczny moment twego tchnienia
Pierwszym mojego był… uszczęśliwienia.

9) My, kobiety, lubimy gonić, czyli za nowościami. I choć mężczyźni wyśmiewają tę naszą słabość, nie chcą zrozumieć jej roli w rozwoju całej cywilizacji. Bo przecież wszelki postęp polega na wprowadzaniu nowości. A czymże innym jest moda? Przyznać trzeba uczciwie, że niektóre kobiety co nieco z tym przesadzają, jak pewna żona modna, miłośniczka kawy, czy osiemnastowieczna elegantka.

XI. „W Paryżu”, „Na strój głowy”
XII. „Żona modna”
Dziewczyny inscenizują te fraszki jednocześnie. Jedna zakłada kapelusz z woalką; płacze; pije kawę – cieszy się, rzuca kapelusz; druga jest u fryzjera




NA STRÓJ GŁÓW BIAŁEJ PŁCI

Patrząc, jak wy stroicie głowy, miłe damy
Jeśli nieprawdę rzekę, przyznajcież to samy.
Tak długo stroić głowę i tak ją formować,
Nie jest to stroić głowę, lecz raczej budować.

W PARYŻU

W Paryżu, gdzie najwięcej damy piją kawy,
Skąd się moda do naszej wcisnęła Warszawy
Mocno w tym trwając zdaniu, że na wszelki smutek
Doświadczony przynosi jej lekarstwo skutek.
Jedna dama, gdy smutna dojdzie ją nowina,
Że mąż jej zginął na wojnie: „Ach! – krzyknie –
Godzina nieszczęśliwa! Cóż pocznę sierota strapiona
Niech mi co prędzej kawę zgotują, bo skona
serce we mnie od żalu.” Tej gdy się napije
Natychmiast martwe z smutku serce znów ożyje.

ŻONA MODNA

„A ponieważ dostałeś , coś tak drogo cenił
Winszuję, panie Pietrze, żeś się już ożenił.”
„Bóg zapłać.” „Cóż to znaczy? Ozięble dziękujesz,
Alboż to szczęścia swego jeszcze nie pojmujesz?”

I ja byłbym nią wzgardził; ale punkt honoru,
A czego mi najbardziej żal, ponęta zbioru,
Owe wioski, co z mymi graniczą, dziedziczne,
Te mnie zwiodły, wprawiły w te okowy śliczne
Przyszło do intercyzy. Punkt pierwszy: że w mieście
Jejmość przy doskonałej francuskiej niewieście,
Co lepiej (bo Francuzka) potrafi ratować,
Będzie mieszkać, ilekroć trafi się chorować.
Punkt drugi: chociaż zdrowa czas na wsi przesiedzi,
Co zima jednak miasto stołeczne odwiedzi.
Punkt trzeci: będzie miała swój ekwipaż własny.
Punkt czwarty: dom się najmie wygodny, nieciasny

I tak płacąc wolnością niewczesne zaloty,
Po zwyczajnych obrządkach rzecz poprzedzających
Jestem wpisany w bractwo braci żałujących.
Wyjeżdżamy do domu. Jejmość w złych humorach:
„Czym pojedziem?” „Karetą” „A nie na resorach?”
Daliż ja po resory. Szczęściem kasztelanic,
Co karetę angielską sprowadził z zagranic,
Zgrał się co do szeląga. Kupiłem. Czas siadać.
Jejmość słaba. Więc podróż musiemy odkładać.
Zdrowsza jejmość, zajeżdża angielska kareta.
Siada jejmość, a przy niej suczka faworyta.
Kładą skrzynki, skrzyneczki, woreczki i paczki,
Te od wódek pachnących, tamte od tabaczki,
Niosą pudło kornetów, jakiś kosz na fanty;
W jednej klatce kanarek, co śpiewa kuranty,
W drugiej sroka, dla ptaków jedzenie w garnuszku,
Dalej kotka z kocięty i mysz na łańcuszku.
Chcę siadać, nie masz miejsca; żeby nie zwlec drogi,
Wziąłem klatkę pod pachę, a suczkę na nogi.
Wyjeżdżamy szczęśliwie, jejmość siedzi smutna,
Ja milczę, sroka tylko wrzeszczy rezolutna.
Przerwała jejmość myśli: „Masz waćpan kucharza?”
„Mam, moje serce.” „A pfe, koncept z kalendarza,
Moje serce! Proszę się tych prostactw oduczyć!”
Zamilkłem. Trudno mówić, a dopieroż mruczyć.
Więc milczę. Jejmość znowu o kucharza pyta.

„Mam, mościa dobrodziejko.” „Masz waćpan stangreta?”
„Wszak nas wiezie.” „To furman. Trzeba od parady
Mieć inszego. Kucharza dla jakies sąsiady
Możesz waćpan ustąpić.” „Dobry.” „Skąd?” „Poddany.”
„To musi być zapewne nieoszacowany,
Musi dobrze przypiekać teczuszki, łazanki,
Do gustu pani wojskiej, panny podstolanki.
Ustąp go waćpan; przyjmą pana Matyjasza,
Może go i ksiądz pleban użyć do kiermasza.
A pasztetnik?” „Umiałci i pasztety robić.”
„Wierz mi waćpan, jeżeli mamy się sposobić
Do uczciwego życia, weźże ludzi zgodnych,
Kucharzy cudzoziemców, pasztetników modnych,
Trzeba i cukiernika. Serwis zwierciadlany
Masz waćpan i figurki piękne z porcelany?”
„Nie mam.” „Jak to być może? Ale już rozumiem
I lubo jeszcze trybu wiejskiego nie umiem,
Domyślam się. Na wety zastawiają półki,
Tam w pięknych piramidach krajanki, gomółki,
Tatarskie ziele w cukrze, imbir chiński w miodzie,
Zaś ku większej pociesze razem i wygodzie
W ładunkach bibułowych kmin kandyzowany.
A na wierzchu toruński piernik pozłacany.
Szkoda mówić, to pięknie, wybornie i grzecznie,
Ale wybacz mi waćpan, że się stawię sprzecznie.
Jam niegodna tych parad, takiej wspaniałości.”
Zmilczałem, wolno było żartować jejmości.
Wjeżdżamy już we wrota, spoźrzała z karety:
„A pfe, mospanie; parkan, czemu nie sztakiety?”
Wysiadła, a z nią suczka i kotka, i myszka;
Odepchnęła starego szafarza Franciszka,
Łzy mu w oczach stanęły, jam westchnął. W drzwi wchodzi
„To nasz ksiądz pleban!” „Kłaniam.” Zmarszczył się dobrodziej.
„Gdzie sala?” „Tu jadamy.” „Kto widział tak jadać!
Mała izba, czterdziestu nie może tu siadać.”
Aż się wezdrgnął Franciszek, skoro to wyrzekła,
A klucznica natychmiast ze strachu uciekła.
Jam został. Idziem dalej. „Tu pokój sypialny.”
„A pokój do bawienia?” „Tam gdzie i jadalny.”
„To być nigdy nie może! A gabinet?” „Dalej.
Ten będzie dla waćpani, a tu będziem spali.”
„Spali? Proszę, mospanie, do swoich pokojów.
Ja muszę mieć osobne od spania, od strojów,
Od książek, od muzyki, od zabaw prywatnych,
Dla panien pokojowych, dla służebnic płatnych.
A ogród?” „Są kwatery z bukszpanu, ligustru.”
„Wyrzucić! Nie potrzeba przydatniego lustru.
To niemczyzna. Niech będą z cyprysów gaiki,
Mruczące po kamyczkach gdzieniegdzie strumyki,
Tu kiosk, a tu meczecik, holenderskie wanny,
Tu domek pustelnika, tam kościół Dyjanny.
Wszystko jak od niechcenia, jakby od igraszki,
Belwederek maleńki, klateczki na ptaszki,
A tu słowik miłośnie szczebioce do ucha,
Synagorlica jęczy, a gołąbek grucha,
A ja sobie rozmyślam pomiędzy cyprysy
Nad nieszczęściem Pameli albo Heloisy…”
Uciekłem, jak się jejmość rozpoczęła zżymać,
Już też więcej nie mogłem tych bajek wytrzymać,
Uciekłem. Jejmość w rządy. Pełno w domu wrzawy,
Trzy sztafety w tygodniu poszło do Warszawy;
W dwa tygodnie już domu i poznać nie można.
Jejmość w planty obfita, a w dziełach przemożna,
Z stołowej izby balki wrzuciwszy stare,
Dała sufit, a na nim Wenery ofiarę.
Już alkowa złocona w sypialnym pokoju.
Gipsem wymarmurzony gabinet od stroju.
Poszły słojki z apteczki, poszły konfitury,
A nowym dziełem kunsztu i architektury
Z półek szafy mahoni, w nich książek bez liku,
A wszystko po francusku; globus na stoliku,
Buduar szklni się złotem, pełno porcelany,
Stoliki marmurowe, zwierściadlane ściany.
Zgoła przeszedł mój domek warszawskie pałace,
A ja w kącie, nieborak, jak płaczę, tak płaczę.
To mniejsza, lecz gdy hurmem zjechali się goście,
Wykwintne kawalery i modne imoście,
Bal, maszki, trąby, kotły, gromadna muzyka,
Pan szambelan za zdrowie jejmości wykrzyka,
Pan adiutant wypija moje stare wino,
A jejmość, w kącie szepcąc z panią starościną,
Kiedy się ja uwijam jako jaki sługa,
Coraz na mnie spogląda, śmieje się i mruga.
Po wieczerzy fajerwerk. Goście patrzą z sali;
Wpadł szmermel między gumna, stodoła się pali.
Ja wybiegam, ja gaszę, ratuję i płaczę,
A tu brzmią coraz głośniej na wiwat trębacze.
Powracam zmordowany od pogorzeliska,
Nowe żarty, przymówki, nowe pośmiewiska.
Siedzą goście, a coraz więcej ich przybywa,
Przekładam zbytni ekspens, a jejmość zapalczywa
Z swoimi czterma wsiami odzywa się dwornie.
„I osiem nie wystarczy” – przekładam pokornie.
„To się wróćmy do miasta.” Zezwoliłem, jedziem;
Już tu od kilku niedziel zbytkujem i siedzieć.
Już… ale dobrze mi tak, choć frasunek bodzie,
Cóż mam czynić? Próźny żal, jak mówią, po szkodzie.” (ewentualnie można tekst skrócić zachowując sens)

10) O, jak mężczyźni lubią nas krytykować. Ale gdyby tak zapytać, czego właściwie od nas chcą, odpowiedzi będą pokrętne i wymijające. Oni bowiem sami nie wiedzą, czego chcą. Krytykują np. naszą rzekomą niestałość, niewierność i zmienność w uczuciach.

Jedna z dziewczyn obejmuje po kolei chłopców, potem macha im na pożegnanie.

XIII. Hertz
XIV. Mickiewicz

Czynił mąż wymówki Rózi,
Że Waciowi dała buzi.

- Niech się – odrzekła – Izydor nie sroży:
Nie ma tego złego, co by nie mogło być gorzej.

Referent Kazio ulatniał się z domu,
Gdy naczelnik odwiedzał żonkę po kryjomu.
Wkrótce grzeczny Kazio awansu dostąpi.
Tak bywa, gdy…
Mądry głupiemu nie skąpi.

NIEUSTAWICZNA

Trudno zrozumieć, co się w ciebie wlewa,
Takeś odmienna i takeś pierzchliwa:
Razem mi frantem, drugi razem szczerą,
Raz przyjacielem, drugi raz przecherą,
Raz ze mną wiernie, drugi raz mię zdradzisz.
Raz się pojednasz, drugi raz powadzisz.
Tak cię natura chciała wykształtować,
Że nie wiem, jako z tobą postępować.
Boże, żeś nie dał do serca okienka,
Żeby zrozumieć, jaka to Jagienka!

KOBIETO…

Kobieto! Puchu marny! Ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...
Przebóg! Tak ciebie oślepiło złoto!
I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta!
Bodaj!... Niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto;
Gdzie tylko zwrócisz serce i usta,
Całuj, ściskaj zimne złoto!
Ja, gdybym równie był panem wyboru,
I najcudniejsza postać dziewicza,
Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru,
Piękniejsza niżli aniołów oblicza,
Niżli sny moje, niżli poetów zmyślenia,
Niżli ty nawet… oddam ją za ciebie,
Za słodycz twego jednego spojrzenia!
(…)
A ty sercem oziębłym, obojętną twarzą,
Wyrzekłaś słowo mej zguby
I zapaliłaś niecne ogniska,
Którymi łańcuch wiążący nas pryska,
Które się wiecznym piekłem między nami żarzą,
Na moje wieczne męczarnie!
Zabiłaś mię, zwodnico! Nieba cię ukarzą!

11) Myślicie może, że kiedy mężczyzna trafi na niewiastę cnotliwą i bogobojną, będzie zadowolony? Niestety, i w tym dopatrzy się złego.

Dziewczyny wyciągają różańce lub książeczki do nabożeństwa

XV. „Na nabożną”
XVI. „Dewotka” , „Wariant”, Hemar
XVII. „Do Kasie”

NA NABOŻNĄ

Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?

DEWOTKA

Dewotce służebnica w czymś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: „…i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy”, biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności!




WARIANT

Chrześcijańska zasada
Dla dobrych katoliczek:

Gdy ciebię pocałują,
Nadstaw drugi policzek.

DO KASIE

Choć cię kto na żart spyta, Kasiu, jakiejś wiary?
Żeś katoliczka, prawisz bez końca, bez miary;
Przyznam ci, że i Luter tobą się nie zbrzydzi,
Gdy ku wszystkim twą miłość katolicką widzi.

12) Choć mężczyźni stale krytykują naszą kobiecą płochość, gdy już trafią na kobietę nieugiętą i niezłomną, też będą narzekać.

XVIII. „Do panny”
XIX. „Do Hanny”

Chłopcy podchodzą do dziewczyn, te kręcą przecząco głową, grożą im palcem, odwracają się.

DO PANNY

Twarde z wielkim żelazo topione kłopotem,
Twardy dyjament żadnym nieużyty młotem,
Twardy dąb stary wiekiem skamieniały,
Twarde skały na morskie nie dbające wały –
Twardsza ty, panno, której łzy me nie złamały,
Nad żelazo, dyjament, stary dąb i skały.

DO HANNY

Na palcu masz dyjament, w sercu twardy krzemień,
Pierścień mi, Hanno, dajesz, już i serce przemień!

13) Uroda, piękność – to najbardziej cenią w kobietach mężczyźni. To dlatego, że tak naprawdę liczą się dla nich tylko pozory. Ale trzeba im przyznać – potrafią pięknie o nas pisać.

XX. „O swej pannie”


O SWEJ PANNIE

Biały jest polerowny alabastr z Karrary,
Biały mleko przysłane w sitowiu z koszary,
Biały łabęć i białym okrywa się piórem
Biała perła nieczęstym zażywana sznurem,
Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany,
Biały kwiat liliowy za świeża zerwany,
Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje
Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije.

14) Mężczyźni chcą, byśmy zawsze były piękne. Ale kiedy próbujemy o to zadbać, stajemy się dla nich źródłem niewybrednych żarcików.

XXI. „Epigramat”
XXII. „Na kobietkę”
XXIII. „Dieta”, Hemar

Dziewczyny malują się, patrzą w lusterka, mierzą centymetrem, odnawiają jedzenia.

EPIGRAMAT

Widząc Lucynę, dziwiło Damona,
Że po chorobie jej twarz nie zmieniona.
„Nie bądź zdziwiony – rzekł ktoś – rzeczy tymi,
Wszakże róż i puder nie były chorymi.”

NA KOBIETKĘ

Między nią a portretem czy widzisz odmianę?
Nie! I ona, i portret równo malowane.

DIETA

Mężczyźni, proszę pani – samoluby.
Dla męża babsztyl dobry, jak jest gruby.
A kobieta kocha dietę,
Bo ubóstwia mieć sylwetę,
Jak bluszcz.
Po cholerę mi ten tłuszcz.

Z natury mam figurę Wenus z Milo –
Plus minus, znaczy plus 15 kilo.
I nie pójdę między ludzi,
Aż mi znowu się odchudzi
Tu i tam –
To co więcej od niej mam.

Przez pierwszy miesiąc czuje pani głód.
Potem też.
Lecz za to w lustrze co dzień nowy cud.
Wzdłuż i wszerz –
Jak zaczną chudnąć biodra i ramiona,
Już czujesz się jak nowo narodzona.

Z tą myślą co dzień budzę się,
Że znowu dziś odchudzę się,
Że tu mi zniknie gram.
A kilo tam.

To, proszę pani, kwestia silnej woli.
Bez cukru tylko trzeba i bez soli.
Jak sałata nie solona
I herbata nie słodzona,
To jest grunt.
Zaraz traci pani funt.

Kolacja byle tylko bez kalorii,
Bo kaloria jedna – śmierć całej historii
Galaretkę sobie zrobię
Niech się trzęsie, jak w chorobie,
No i cóż.
I to, proszę pani, już.

Odchudzić się to wielki trud,
Lecz jeśli kiszki skręca głód,
To na to też dla pani przepis mam:
Niech pani w nocy, na wszelki wypadek,
Do łóżka weźmie pudło czekoladek,
Bułkę z szynką i rolmopsem,
Albo pajdę chleba z klopsem,
Albo dwie.
I niech pani je!

No nie?...

15) Kiedy zaś niezbyt o siebie dbamy i upływ czasu odciśnie piętno na naszej urodzie, złośliwość męska sięga zenitu

XXIV. „ O Lucynie”
XXV. „ Na inną”
XXVI. „To być nie może”

Wchodzi staruszka, bez zęba, w chustce, opiera się na lasce, wdzięczy się do recytatorów, którzy w popłochu uciekają.

O LUCYNIE

Ile lat ma Lucyna? – pytasz mię o zdanie.
Nie mogę twej uczynić zadość ciekawości,
Nigdym się w całym życiu nie trudnił, mój panie,
Badaniem starożytności.


NA INNĄ

Mówiłaś mi, żeś młoda, i powiadasz znowu.
Może to prawda, lecz wyznam ci szczerze,
Że nie wiem teraz, komu już wierzę,
Czy zmarszczkom twoim, czy słowu.

TO BYĆ NIE MOŻE

To być nie może,
Że jak świat stara
Jest panna Klara.
To słyszałem od Anusi,
Ależ, mój Boże!
To być nie może.
Czas choć jeden ząb mieć musi.

16) A jeśli uda nam się długie lata cieszyć urodą, zamiast wdzięczności, możemy usłyszeć

XXVII. „Do pewnej”
XXVIII. „Do jednej złej”

DO JEDNEJ ZŁEJ A PIĘKNEJ

Jesteś tak zjadła jak tygrys, gdy dzieci
Straciwszy, wpadnie żartkim łowcom w sieci.
Albo jak niedźwiedź włócznią przebodzony,
Kiedy go mężny brytan bez obrony
Za gardło dławi, a krwawej posoki
Po rannym ciele cieką z niego stoki.
Przecież natura w tym kęs pochlebiła,
Że tej gładkością złości nadstawiła:
Nadobnaś, a złaś – to grzech, owo cnota.
Byś była dobrą, ja bym był niecnota.

DO PEWNEJ PIĘKNOŚCI

Boże! Niedokończone to dzieło twej ręki,
Albo daj lepsze serce, albo odbierz wdzięki.

17) Jak niezwykle obiektywne jest męskie spojrzenie na kobietę, świadczą słowa przytaczanego już wcześniej Jana Andrzeja Morsztyna.

XXIX. Niestatek

Mówi, patrząc w portrety

NIESTATEK

Oczy są ogień, czoło jest zwierciadłem,
Włos złotem, perłą ząb, płeć mlekiem zsiadłem,
Usta koralem, purpurą jagody,
Póki mi, panno, dotrzymujesz zgody.
Jak się zwadzimy – jagody są trądem,
Usta czeluścią, płeć blejwasem bladem,
Ząb szkapią kością, włosy pajęczyną,
Czoło maglownią, o oczy perzyną.

18) Choć panowie literaci od wieków prześcigają się w złośliwościach, krytyce i zupełnie niezasłużonych zarzutach wobec płci pięknej, czasami mogą budzić nasze współczucie. Wpływ kobiety na mężczyznę bywa bowiem niekiedy rzeczywiście destrukcyjny – i to do ostatecznych granic.

XXX. „Czy wiersz może być…”
XXXI. „Dramat zdradzonego mężczyzny”, Gałczyński
XXXII. „Destrukcyjny wpływ kobiet”, Gałczyński

CZY WIERSZ MOŻE NIE BYĆ KOBIETĄ

Ileż to jeszcze stronic nie zmazanych krwią głodną!
Lecz ten, co stał się, mnie jedząc,
Wiersz rankiem napisany, nakarmiony nocą,
Czyż może nie być kobietą?

Teatrzyk „Zielona Gęś” ma zaszczyt przedstawić dramat pt.

„DRAMAT ZDRADZONEGO MĘŻCZYZNY”
Czyli „PRZYGNIECIONY PRZEZ KREDENS”

Osoby:
MĘŻCZYZNA & KREDENS
Scena przedstawia izdebkę, gdzie stoi wyżej wspomniany starożytny trzypiętrowy Kredens z galeryjką w kształcie uciesznym i gzymsem z trąbiącymi aniołkami

MĘŻCZYZNA:
Cogito, ergo sum, to znaczy: myślę, więc jestem – powiedział kolega Kartezjusz. Ale co z tego, że ja jestem, kiedy mojej żony nigdy nie ma. Ona całymi dniami siedzi w café i plotkuje.
A tymczasem:
Grzybki nie zamarynowane.
Skarpetki nie pocerowane,
Kurze nie pościerane,
Łóżka nie zasłane,
Ryby nie oskrobane,
Kartofle nie obrane,
Jajka nie ugotowane,
Krany nie pozakręcane,
A ja patrzę na pustą ścianę
I łykam gorzkie łzy.
(łyka raz po raz)
Jedyne moje towarzystwo, jedyny mój przyjaciel to ten stary kredens, świadek moich cierpień i tęsknot. O, gdybyś umiał mówić, stary kredensie, kredensie z galeryjką w kształcie nieokreślonym i z gzymsem, na którym dwa aniołki dmą w złote puzony!
Ale coś zdaje mi się, że ten kredens znowu się chwieje. Najprawdopodobniej Pikuś znowu odgryzł nóżkę. Przeklęty Pikuś.
(rozpaczliwym ruchem poprawia Kredens, Kredens przewraca się i przygniata rozmówcę)

MĘŻCZYZNA
(spod Kredensu):
O, jak mi dobrze! Może nareszcie skończą się moje cierpienia. Co to? Aha, to słoik z chrzanem otworzył się i chrzan zalewa mi oczy. Przebaczam ci, Mario.

(pauza)

Mario, gdzie w tej chwili jestes? Czy może u Alicji? Czy ewentualnie w ulubionym café? Czy może zapisałaś się na kurs szybowcowy i bujasz teraz jaskółeczką wśród obłoków wysoko, nad trywialnym kominem naszego domu i, że tak powiem, vanitas vanitatum? Ty jak świetlany duch ponad ziemskim padołem. Ja natomiast pod kredensem. Mario, przebaczam ci. A ty, kredensie, przygnieć mnie do reszty.

KREDENS:
(ludzkim głosem)
Proszę bardzo!
(przygniata go do reszty)

KURTYNA

Teatrzyk „Zielona Gęś” ma zaszczyt przedstawić

„DESTRUKCYJNY WPŁYW KOBIET”
Czyli „I TAK BYĆ MOGŁO”

Osoby dramatu:
KRÓL JAN SOBIESKI, KRÓLOWA MARYSIEŃKA, KANCLERZ GŻEGŻÓŁKA, DWORZANIN I, DWORZANIN II, DWORZANIN III
Miejsce: Pałac królewski w Wilanowie
Czas: Rok 1684

SOBIESKI & MARYSIEŃKA:
(toną w miłosnym pitigrilli, że użyjemy terminologii naszego znakomitego kolegi prof. Wiecha)

DWORZANIN I:
Królu, donieśli Włosi,
Że się na coś zanosi.
(przeprasza i wychodzi)

DWORZANIN II:
Zanosi się wyraźnie.

SOBIESKI:
(tonąc jak wyżej, do Dworzanina II)
Precz z moich oczu, błaźnie!

DWORZANIN III:
(melduje)
Ze sułtanem i świtą
Turcy na Wiedeń idą!

SOBIESKI:
(odprawia Dworzanina; do Marysieńki)
Świecisz dla mnie jak gwiazd siedem,
Marysieńko, cudo moje.
Cóż mi Turcy, cóż mi Wiedeń,
Ja o ciebie tylko stoję.
(stoi tylko o Marysieńkę)

KANCLERZ GŻEGŻÓŁKA:
(zupełnie zadyszany)
Ach, królu, straszna gaffa:
Wiedeń zajął Mustaffa.

SOBIESKI:
(daje znaki, że stracił kompletnie kontakt z rzeczywistością)

Tymczasem:
Turcy zalewają Europę, powstają piekarnie tureckie, kawa po turecku i marsze tureckie. Jednocześnie pojawiają się masowo na golasa tak zwani święci tureccy, wobec czego

KURTYNA
Dyskretnie opada

19) No cóż, czasem i tak bywa… Drogie panie, posłuchajcie jednak, jak ważną i odpowiedzialną rolę w rozwoju ludzkości odgrywamy my, kobiety. Na naszych drobnych i słabych barkach spoczywa straszliwy ciężar – od nas zależy postęp i rozwój całej ludzkiej cywilizacji – a zwłaszcza sztuki.

XXXIII. „Maryla” Hemar, ( tekst można podzielić dla dwóch recytatorek)

Głos ma Maryla – tyle razy opiewana przez naszego wieszcza
Adama. Maryla – nie Jaśnie Wielmożna Pani Puttkamerowa.

Zakochany był nieprzytomnie,
Do Tuchanowicz przyjeżdżał do mnie.
Kudłaty był, jak litewski łoś.
Ale już wtedy w oczach miał coś.

A nie wyglądał jak z bajki królewicz,
Który pannom po nocach się śni –
Nazywał się Adam Mickiewicz
I swoje wiersze deklamował mi:

„Świteziankę” i „Powrót taty”,
Bardzo piękne poematy.
I napisał mi do sztambucha:
„Słuchaj, dzieweczko – ona nie słucha”…

Lecz gdy o rękę poprosił mnie,
Usłyszał: „Nie, co to, to nie!”
Kiedy w altanie dostał rekuzę
Pożegnał mnie, a przywitał muzę.

Cóż to się stało w tej jednej chwili?
Już jakiś Adam nie ma jakiejś Maryli –
Dlatego, że ją kto inny dopieszcza,
Literatura zyskała wieszcza.

Literatura, literatura
To nie jest tylko zasługa pióra:

Trzeba dziewicy, która wie,
Kiedy poecie szepnąć – „nie”!

Kiedy o tym tak myślę dzisiaj
To tylko ja i Śniadecka Ludwisia,
Myśmy sprawiły to we dwie,
Chociaż jej łatwiej przyszło niż mnie…

Lecz ona także umknęła z zasadzki,
Kiedy poecie przyszło sprawić ból:
Jej dziełem jest Juliusz Słowacki,
A bez niej byłby maminsynek Jul.

Tego już dzisiaj ukryć się nie da:
Twoje „Dziady”, jej „Lilla Weneda”,
Twój „Pan Tadeusz”, jej „Król-Duch”,
To wszystko wyszło od was dwóch.

Literatura, literatura
To nie jest tylko zasługa pióra:
Trzeba dziewicy, która wie,
Kiedy poecie szepnąć : „nie”!

Zygmuś Krasiński – ach, przykry dreszcz –
Też duży talent, a mniejszy wieszcz.
Lecz to, niestety, nie jego wina,
Przysięgłabym – to ta Delfina –

Od rana „tak”, w południe „tak”,
Wieczorem „tak” bez szczególnych perswazji.
W ojczyźnie „tak”, na emigracji „tak” –
I człowiek nie miał do bólu okazji.

Sam przyznał, że przez Delfiny czary
Bóg mu odmówił tej anielskiej miary.

Szczęściem dla niego świat go umieszcza
Wprost dla symetrii też jako wieszcza.

Literatura, literatura
To nie jest tylko zasługa pióra:
Trzeba dziewicy, która wie,
Kiedy poecie szepnąć : „nie”!

Toteż kiedy znów jest posucha
Na nowe „Dziady” czy też „Króla-Ducha”,
Kiedy naród to odczuwa tak,
Że tej wielkiej poezji mu brak,

Kiedy do nowej tęskni Dejaniry
Zrozpaczony czytelnik i widz,
A prócz rzekomej satyry
Nie czyta nic, nie ogląda nic –

Może talenta są tu niewinne,
Może przyczyny są całkiem inne?
Jak wielka jest tu, bez dwóch zdań,
Odpowiedzialność polskich pań…

Może… Nie, nie… to za okropne…
Może dziewice są zbyt pochopne…
Niechaj pamięta dziewicza skromność,
Że na jej cnotę liczy potomność…

Niechaj za cenę jednego dreszcza
Literatura nie traci wieszcza.
Literatura tak się upiera:
Idź, panno, za mąż za Puttkamera,

A gdy poeta u stóp łka,
Szepnij mu: „Nigdy”! – tak jak ja.

Autorki: Agnieszka Racka, Dorota Walinowicz Matynia

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie