Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Bajka, a może krok dorosłości- przekonaj się

 

Scenariusz może posłużyć się do scen tetralnych a zarazem zabawy dla dzieci. Mogą przedstawić go w sposób zabawny, przy okazji ucząc się teatru, min i zachowaniań aktorów w różnych sytuacjach, a także średniowiecza. Bycie królem lub wieśniakiem sprawi satysfakcję młodym obywatelom.

„Czerwona róża, biały kwiat”

Mona Donna: Józefie musimy coś zrobić! Nasze córki nie chcą się żenić. To zniszczy nasz szacunek u ludności.
Józef: Wiem kochanie! Cały czas rozmyślam, jak by je do tego zmusić!
Mona Donna: Ale jakoś twoje myślenie na nic się przydało! Jeżeli w ciągu dwóch lat nasze trzy córki nie wyjdą za mąż stracimy tron i władzę, a na nasze miejsce przyjdzie Henryk Devinncio.
Józef: Nie przypominaj mi tego łajdaka! Już od paru lat mam z nim sprawę do omówienia.
Mona Donna: Jaką kochanie?
Józef: Dowiesz się w swoim czasie.
Mona Donna: Dobrze. Zaczekam, ale jeżeli stracimy Mongolię rozwiodę się z tobą i ożenię się z Henrykiem.
Józef: Nie groź mi!
Mona Donna: Mam prawo jako twoja żona i matka naszych córek! A także jako królowa Mongolii!
Józef: Pamiętaj, że on także ma żonę.
Mona Donna: Zobaczymy czy na długo.
Mona Donna wychodzi

Józef: I co ja pocznę! Muszę zwrócić się o pomoc do Madame Lulu. W końcu to wybitna wróżka. Może przekaże mi jak mam rozwiązać moje problemy z córkami, żoną a co najważniejsze z tym draniem Henrykiem Devinncio.
Wchodzi najmłodsza córka Ewa

Ewa: Tatusiu! Wzywałeś mnie!
Józef: Tak córko! Czemu byłaś w wiosce? Przecież, wiesz, że twoje miejsce jest na zamku u boku pięknego męża. Zastanów się nad dobrym wyborem.
Ewa: W wiosce byłam, bo jest tam mój drugi dom. Wszystkich znam i mam nawet moją najlepszą przyjaciółkę Dianę. A męża nie szukam.
Józef: Zakazuje tobie widywania się z tą Dianą i chodzenia do wioski!
Ewa: Ale..!
Józef: Milcz! To pewnie ona nagadała Ci tych wszystkich głupot z nie wychodzeniem za mąż. Wyjdziesz za Ignacego! Czy tego chcesz czy nie!
Ewa: Nie wyjdę !!
Józef: Wynocha! Za dwa lata ślub! Szykuj się.
Ewa: Nienawidzę Cię!!
Ewa wychodzi

Pokój dziewcząt
Siostry Ewy: Róża i Rozalinda siedzą w fotelach i szyją suknie
Wchodzi Ewa

Ewa (płacząc): Nie wypytujcie mnie dlaczego płaczę!
Róża: Ale powiedz co się stało. Jesteśmy twoimi siostrami.
Rozalinda: I to w dodatku starszymi.
Ewa: Zawsze, starsze! Myślicie, że młodsi nie mają uczuć!! Nie możecie tak nami pomiatać i rządzić!!! Nie możecie!!! Nie możecie!!!! (teraz osobno każdą sylabę) Nie możecie! Nie możecie. Nie możecie (rzuca się na łóżko)
Rozalinda wstaje z fotela i podchodzi do siostry. Róża wstaje i czeka bez ruchu na jakiś krok najstarszej siostry.

Rozalinda (mówi serdecznie, spokojnie i mile): Ewo. Ewo, kochanie powiedz nam co się stało. Wiesz, że my wcale tobą nie pomiatamy i nie rządzimy. Tyle razy tobie pomagaliśmy.
Ewa: Nie! Nigdy! Jesteście bezlitosne i złe!!! (dalej płacze)
Róża: Zaraz takie będziemy jeśli nam nie powierz co się stało.
Ewa: Nie powiem! Nie będziecie mną rządzić
Rozalinda: Uspokój się Różo! Nie widzisz, że ktoś jej cos zrobił!
Róża: Lub powiedział! Chyba nawet wiem kto.
Rozalinda i Róża: Nasz ojciec!
Rozalinda: Ewo co ci powiedział ojciec! Mów!
Ewa: Nie! Robiłam wszystko co chciałyście, ale żadnej pomocy od was nie dostałam.
Rozalinda: Dostałaś! Pamiętasz jak bawiłaś się ze mną nad jeziorem miską. Gdy miska spadła do wody chciałaś ją wziąć chociaż wiedziałaś, że nie umiesz pływać. Stanęłaś na kamieniu, poślizgnęłaś się i wpadłaś do jeziora. I kto wtedy ciebie ratował?
Ewa ( mniej płacząc): Ty.
Rozalinda: No właśnie. Ja wskoczyłam do wody w nowej sukience!
Róża: A pamiętasz urodziny mamy! Jak przez przypadek zniszczyłaś swoją kieckę i tort dla mamy. Kto pomógł Ci upiec nowiutki tort i uszyć przepiękna suknię z falbankami?
Ewa ( wycierając oczy i zaczynając się śmiać): Ty, droga Różo!! (śmiech) Ty!
Róża: Byłaś wtedy najładniejszą dziewczyną. Wszystkie dziewki zazdrościły ci tej sukni.
Rozalinda: A teraz powiesz nam co się stało?
Ewa: No dobrze. Tata zabronił mi widywania się z Dianą i chodzenia do wioski, a co najważniejsze chce żebym ożeniła się z tym prostakiem Ignacym.
Róża: To skandal!
Rozalinda: Idę powiedzieć to mamie! Może coś zaradzi. I tak nie lubi Ignacego. Ale z wioską będzie trudniej. Rodzice uważają, że osoby na ich poziomie powinni mieszkać na zamku i nie zadawać się z wieśniakami.
Ewa: Ale wy znacie Dianę!
Róża: Tak znamy. Nawet ją polubiliśmy, ale na rozkaz ojca nic nie zadziała prócz mama albo król całego Darkiona Jakub Teozjusz Niski.
Ewa: Czy on nie jest przypadkiem królem naszego państwa!
Róża: Przecież to mówię. Naszym państwem jest Darkion. Nie uczył tego ciebie pan Bartłomiej.
Ewa: Szczerze mówiąc jestem za mocno zamyślona by uważać na lekcji.
Róża: A na jakiej uważasz?
Ewa: Na literaturze i roślinności, aha i na historii.
Róża: Tak myślałam! Dlatego masz siano zamiast mózgu, ale dobra zaczekaj tutaj, a my z Rozalindą pójdziemy do matki.
Róża i Rozalinda wychodzą. Wchodzi pokojówka( Sokorro)


Sokorro: Co się stało moje dziecko!
Ewa: Nic tylko tata zabronił mi

Narrator: I tak Ewa powiedziała Sokorro o całej sprawie. Jej najlepsza przyjaciółka na zamku była oburzona zachowaniem ojca. Rozalinda i Róża dowiedziały się, że i one mają wyjść za mąż za braci Ignacego. Grzegorza i Ferdynanda. Matka sama wpadła na ten pomysł więc dziewczynki nic nie mogły zrobić. A tymczasem do wioski przyjechali bracia Diany z dalekiej podróży. Okazało się, że każdy z nich ma domek na wzgórzu w mieści Felcitto. Daleko od miasta Mongolii. Zbudowali też domek dla rodziców z małą Agatką i drugi dla Diany i jej przyszłego męża Waldemara. Bracia wyjechali w poszukiwaniu przygód i żon, ponieważ są kawalerami. Jednak nie znaleźli miłości u żadnej z dziewczyn. Tymczasem król i królowa Mongolii szykowali ślub swoich córek.


Rok później
Ewa siedzi w pokoju z siostrami. Wszystkie trzy są zawiedzione, ponieważ za rok mają wyjść za mąż za prostaków i brzydali. Rodzice chcieli by się ożenili z nimi ponieważ mają dużo pieniędzy, a ich ojciec jest królem sąsiedniego miasta Toploid.
Ewa: Już przez rok nie gadałam z Dianą. Pójdę do niej, a wy będziecie mnie kryć.
Róża: Ale jak! Straże nie wypuszczą żadnej z nas do wioski.
Ewa: Nas nie, ale stare ciuchy tak.
Rozalinda: Przecież się z kapną gdy któraś z nas będzie wozić wózek z zniszczoną odzieżą.
Ewa: I wy uważacie się za mądrzejsze! Sokorro nam pomoże! Wejdziemy do wózka, a Sokorro przykryje nas łachmanami i poprowadzi pojazd.
Róża: Świetny pomysł, tylko jest jeden problem.
Ewa: Jaki?
Róża: Nasz ojciec wchodzi tu co godzinę. Jeśli nas nie zobaczy przeszuka zamek i zorientuje się, że wyszłyśmy.
Ewa: Zrobimy lalki.
Rozalinda: Co?
Ewa: Po prostu uszyjemy lalki, wypchamy je i włożymy pod pierzynę do łóżka. Nagramy na gramofon nasze głosy.
Róża: No jasne ojciec zawsze mówi to samo.
Rozalinda: No to do roboty. Jutro wyjdziemy do wioski.
Tymczasem król niepokoił się o taką posłuszność córek

Józef: Mona Donno mam złe przeczucia. Udam się do Madame Lulu.
Mona Donna: Dobrze, tylko uważaj na siebie.
Józef: Postaram się. Pamiętaj bądź przygotowana na wizytę króla Toploid naszego zachodniego sąsiada, a także króla Lionolgii naszego wschodniego sąsiada.
Mona Donna: Mów po ludzku.
Józef: Przyjdzie król Henryk Devinncio z żoną i król Leonardo Von Vigensztin także z żoną i z synami. Przyjdę jak najszybciej. Będę tu za trzy godziny. Tymczasem sprawdź co u dziewczyn. Pamiętaj muszą również się przyszykować na spotkanie z narzeczonymi.
Mona Donna: Dobrze. Zajmę się tym, a teraz idź i pozdrów Madame Lulu.
Józef wychodzi. Wchodzi Sokorro.

Mona Donna: Sokorro trzeba posprzątać salon i przygotować zupę, główne danie, drugie danie i deser dla dwunastu osób.
Sokorro: Dobrze proszę pani, ale przyszłam z panią porozmawiać o Ewie i jej siostrach.
Mona Donna: A więc słucham. O co chodzi?
Sokorro: Pani córki są nieszczęśliwe.
Mona Donna: Co to za brednie?. To nie czas żarty.
Sokorro: To nie są brednie ani żarty. One naprawdę są nieszczęśliwe.
Mona Donna: A z jakiego powodu?
Sokorro: Z pani (Mona Donna znieruchomiała, otworzyła usta, ale nic nie powiedziała) z pani i z pani męża.
Mona Donna: To nonsens. Wyjdź i wszystko przygotuj tak jak ci powiedziałam, a jeżeli jeszcze raz będziesz kłamać prosto w oczy to odejdziesz i dołączysz do tych prostaków z wioski.
Sokorro wychodzi

Mona Donna (ze wściekłą miną): Sokorro widać odziedziczyła po rodzicach prostaków kłamanie i obniżanie. Jak ona śmie tak mnie poniżać i wymyślać takie głupoty. Przecież moje córki mnie kochają. Kochają mnie. Na pewno. Józefa też. Ale (zastanawia się) jeżeli ona ma rację. Nie to niemożliwe. A może jednak? Nie to nieprawda. One kochają swoich rodziców. Prawda?

A tymczasem w domu Diany

Celina: Diano, kochanie pomóż mi w gotowaniu. Został tylko wróbel do zrobienia. Kartofle już mam, sos marchewkowy w przygotowaniu, a kompot z przed tygodnia jeszcze nadaje się do zjedzenia. Agatko nakryj do stołu i uważaj na porcelanę i tak jest popękana. Karolu zawołaj Marka i Tomasza. Niech napalą w piecu, a ty im pomożesz. Ale szybko przyjcie obiad, bo będzie zimny. Nie wiem jak jedliście w podróży, ale w domu ja decyduje jak się je i kiedy. A je się gdy potrawa jest ciepła i to w porze obiadowej.
Karol: Dobrze mamo zaraz przyjdziemy.
Celina: Przed obiadem umyjcie ręce.
Karol: Dobrze, umyjemy.
Karol wychodzi

Diana: I co z tym wróblem, mamo?
Celina: Zdejmij pióra i smaż na patelni tak długo, aż się zaczerwieni.
Agatka (nakrywając): A gdzie tatuś?
Celina: Poszedł do miasta.
Agatka: A przyjdzie na obiad?
Celina: Tak, dzieciątko. Tak. Zaraz powinien być.
Diana: A po co poszedł do miasta.
Celina: A tak na spacer. I jak Ci idzie wróbelek.
Diana: Nie zmieniaj tematu, mamo.
Celina: Ale ja już powiedziałam.
Diana: Tata nie lubi spacerów, a do miasta idzie tylko w pilnych sprawach. Więc powiedz ,jaka to sprawa?
Celina: No dobrze powiem, tata poszedł do miasta, ponieważ(na chwile zatrzymuje się) musi sprzedać kilka starszych kur i maleńkich kurcząt.
Diana: Ale dlaczego?
Celina: Po wyjeździe braci sprzedaliśmy kilka nowych kur, bo myśleliśmy, że nie wrócą. Dla nas czworo wystarczała wypłata ojca i moja z pracy na jedzenie. A teraz gdy mamy jeszcze ich musimy sprzedać nowe zwierzęta by starczyło na jedzenie, ubiór i na meble.
Diana: Przecież nie długo mój ślub. Za rok. Wtedy wyjedziemy z miasta do domów w Felcittie.
Celina: Wyjedziemy wtedy gdy twoi bracia ożenią się. Przecież nie mogą być cały czas kawalerami.
Diana: Wiem, ale co możemy zrobić.
Celina: Jedynie modlić się. Oby Bóg wskazał moim synom dobre żony, jak tobie wskazał dobrego męża. A właśnie co u niego i u jego rodziców.
Diana: Waldemar miewa się całkiem nieźle. Pani Browning już wyzdrowiała, a mały Antek wreszcie zaprzyjaźnił się z Agatką.
Celina: Teraz widać, że Bóg robi wszystko by twój ślub odbył się znakomicie bez żadnych problemów.
Wchodzi Karol, Tomasz, Marek z prawej strony a z lewej Zenon

Celina: Nareszcie już myślałam, że nie zdążysz na obiad.
Zenon: Ależ kochanie na obiad zawsze zdążę. Nie ominę takich pyszności.
Tomasz: Tata ma rację.
Marek: Masz talent kulinarny mamo. Diana widocznie odziedziczyła to po tobie.
Tomasz: Niedługo i Agatka będzie gotować. Prawda?
Agatka: Tak! Jutro na obiad zrobię pierre z kurczaka, a na deser budyń czekoladowy z dużą ilością lodów waniliowych.
Wszyscy śmieją się i zaczynają jeść. Rozmawiają podawając co pewien czas ziemniaki, albo smażonego wróbla.

Józef u wróżki Madame Lulu.

Józef: Dzień dobry. Czy zastałem Madame Lulu?
Madame Lulu: A kto pyta?
Józef: To ja, Józef Habrowicz.
Madame Lulu: Król Mongolii, mąż Mona Donny i ojciec trzech córek.
Józef: Tak to ja.
Madame Lulu: Proszę usiąść. (pokazuje krzesło obok stolika z wielką kulą za którą ona siedzi. Józef posłusznie siada na krześle) Dobrze, a teraz zadaj mi pytania które Cię dręczą.
Józef: Mam ich sporo.
Madame Lulu: Masz do wykorzystania tylko trzy pytania.
Józef: Dobrze. Pierwsze to czy Henryk Devinncio coś knuje wobec Mongolii.
Madame Lulu:(zagląda w kulę, poczym mówi) Widzę, widzę.
Józef: Co widzisz?
Madame Lulu: Nie przerywaj. Widzę Henryka Devinncio jak pisze jakiś list. Dostajesz go i załamujesz się. Nie wiem co w nim jest napisane. Ale popełniasz samobójstwo, a twoja żona żeni się z Henrykiem Devinncio.
Józef: Co tam jest napisane?
Madame Lulu: To już drugie pytanie, a odpowiedź brzmi: Nie mogę rozczytać!!!! Przecież Ci mówiłam!
Józef: No dobrze to drugie pytanie brzmi.
Madame Lulu: Trzecie. Nie umiesz liczyć?
Józef: Ale nie odpowiedziałaś mi na to pytanie.
Madame Lulu: Odpowiedziałam, że nie mogę rozczytać.
Józef: No dobrze, to trzecie pytanie brzmi: Za co list ten dostane i kiedy?
Madame Lulu: To dwa pytania.
Józef: Ale w jednym zdaniu.
Madame Lulu: No dobrze jeśli nie poprawisz stosunku do córek zginiesz i stracisz wszystko tak jak twoja żona, która również zginie. Dostaniesz go w dniu ślubu swoich córek. Jeśli w tym dniu będę choć trochę smutne zginiesz.
Józef: Proszę Cię powiedz mi kim tak naprawdę jest Henryk Devinncio?
Madame Lulu: To już czwarte pytanie, nie mogę odpowiedzieć. Jedynie za trzy lata. Ale w tym czasie sam się dowiedz.
Józef: Do zobaczenia za trzy lata jeśli dożyję.
Madame Lulu: Do zobaczenia.
Józef: Bym był zapomniał masz pozdrowienia od Mona Donny.
Madame Lulu: To miło z jej strony. Pozdrów ją też. Ale nic nie mów żonie o tym co dziś ci powiedziałam o Henryku Devinncio.
Józef: Dobrze, nie powiem.
Józef wychodzi

W pokoju księżniczek. Rodzeństwo szykuje się do swego planu. Od wrócone są do okna, a za sobą mają drzwi. Obok ich foteli jest stół na którym są białe materiały pod którymi znajdują się rzeczy potrzebne do planu. Na łóżku leży gramofon. Wchodzi Mona Donna.

Mona Donna: Co robicie moje kochane córeczki!
Róża: Szyjemy nasze suknie ślubne.
Mona Donna: O! Może wam pomóc?
Ewa: Nie dziękujemy same zrobimy.
Mona Donna: A po co wam gramofon? (patrzy na łóżko)
Rozalinda: Żebyśmy nagrały tam nasze piosenki ślubne.
Ewa: Tak. Puścimy je na weselu i w kościele.
Mona Donna: To może ja nagram. Mam dużo ślubnych piosenek.
Róża: Według tradycji(zatrzymuje się) nagrywanie piosenek ślubnych na gramofon i szycie sukien ślubnych muszą same zrobić panny młode.
Mona Donna: Według jakiej tradycji?
Ewa: Hmm. Według... tradycji... babci Józefiny.
Mona Donna: Babci Józefiny?
Rozalinda: Tak, mówiła nam dużo o obyczajach i tradycjach wśród księżniczek. Jednak wszystkich nie zdążyła nam powiedzieć, bo umarła.
Mona Donna: Tak, to przykre, że umarła. Pójdę już nie będę wam przeszkadzać, ale dzisiaj mamy gości. Za godzinkę . Przyjdą wasi narzeczeni ze swoimi rodzicami oraz państwo Devinncio.
Mona Donna wychodzi

Róża: No to pięknie. Będziemy musiały udawać zakochane.
Ewa: Wcale nie. Widzieliśmy ich jak byliśmy mali. Teraz dorośli.
Tylko zdjęcia nam przysłali, ale to wiemy tylko my i oni. Gdy ich zobaczymy, popadniemy w szał. Powiemy, że myśleliśmy, że wyładnieją ale jednak stali się brzydalami i odwołamy ślub.
Rozalinda: Świetny pomysł! Masz wspaniałe pomysły jak na najmłodszą. Przysięgłabym, że Róża jest najmłodsza, a ty najstarsza.
Róża: Wypraszam sobie takie głupie myślenie.
Rozalinda: Dobrze, tylko żartowałam.
Ewa: Przestańcie się kłócić i dalej szyjmy te lalki.

Po godzinie. Do salony wchodzi Józef.

Mona Donna: I co załatwiłeś?
Józef: Tak, kazała Cię pozdrowić, ale mogłem zadać tylko trzy pytania, a miałem ich więcej. Powiedziała również żebym nie mówił tobie co z nich wyszło.
Mona Donna: Ależ, Józefie nie bądź uparty.
Józef: Powiem tylko, że dla nas nie będzie miła przyszłość jeśli ja czegoś nie zmienię.
Mona Donna: Ale czego?
Józef: Nie mogę Ci powiedzieć!
Wchodzą goście

Józef: Jak miło cię widzieć Leonardzie.(uściskuje jego dłoń), a Heleno jak pięknie wyglądasz ( całuje w jej rękę), gratuluje ślubu moi drodzy chłopcy ( przytula każdego po kolei), a Henryk witaj przyjacielu ( uściskuje jego dłoń i klepie po plecach) i przepiękna Barbara (całuje w jej rękę)
Mona Donna również wita gości mówiąc witaj kochana do Barbary i Heleny, do Leonarda i Henryka puszcza oczko, a chłopców całuje w policzek.

Mona Donna: Zaraz zawołam dziewczęta.
Mona Donna wychodzi.
Po chwili goście siedzą już przy stole. Wchodzi Mona Donna ze swoimi córkami.
Witają się z gośćmi.

Ewa: Nie!!!!
Barbara: Co się stało?
Ignacy: Kochanie, Ewo co się stało (Ignacy przytula ją ona go odpycha). Widziałam Cię jak byłeś mały. Myślałam, że wyładniałeś, a ty zbrzydłeś .
Róża i Rozalinda: Aaaaaaaaa!!!!!
Helena: Co wam się stało? Jesteście chore?
Róża: Nie tylko Ignacy zbrzydniał ale i Grzegorz oraz Ferdynand.
Rozalinda: Nie będzie ślubu! Nie wyjdziemy za takich brzydali!!
Dziewczyny wychodzą

Helena: Co za bezczelność! Mona Donno jak mogłaś wychować takie niegrzeczne dziewuchy.
Leonard: To absurd! Jeżeli moi synowie nie ożenią się z waszymi córkami będzie wojna.
Barbara: Wychodzę! Nie lubię kłótni. Choć cukiereczku.
Henryk : Do zobaczenia.
Henryk i Barbara wychodzą.

Grzegorz: Mamusiu!!! (płacze) Róża mnie nie chce bo jestem brzydki!!! (mocniej płacze)
Ignacy: Ewa mnie popchnęła!!!! (płacze) Nie będzie moją żoną (mocniej płacze)
Ferdynand: Tatusiu Rozalinda mnie przezwała od brzydali (płacze) Będę starym kawalerem ( mocniej płacze)
Leonard: Nie będziesz! Uspokójcie się! Idziemy do domu. Józef namów córki do zmiany zdania.
Helena: A ty Mona Donno naucz ich kulturalności.
Goście wychodzą

Mona Donna: I co one zrobiły!
Józef: Już ja im dam dawać mi kolejnych wrogów!
Mona Donna: Nie idź tam niech ochłoną!
Józef: Jutro z nimi porozmawiam. Wbije im do tego kaczego łba, że i tak będą miały nazwisko Von Vigensztin!!! Słyszycie!!! Dziewuchy jedne, nie będą mnie denerwować!!!
Mona Donna: Ochłoń! Dam Ci perylagixum. To złagodzi ból.
Józef: Dobrze, pójdźmy do sypialni. Położę się.

A tymczasem w pokoju dziewczynek
Wszystkie śmieją się. Leżą na łóżkach.

Ewa: Teraz musimy nagrać na gramofon to co chcemy. Tym razem jestem pewna o co tata będzie pytał.
Rozalinda: Czy Sokorro zna nasz plan?
Ewa: Tak, jutro rano o ósmej zabierze nas do wioski.
Róża: Nie mogę się doczekać, ale jeżeli tak wcześnie musimy szybko iść spać.
Rozalinda: Róża ma rację pospieszmy się z tym nagrywaniem.

Gdy dziewczyny nagrały już to co chciały poszły spać.
Na drugi dzień.

Ewa: Wstawajcie! Musimy się ubrać. Zaraz przekonamy się czy nasz plan wypali.
Rozalinda: A która jest godzina?
Ewa: W pół do szóstej.
Róża: Co? Tak szybko?
Ewa: Musimy ładnie się ubrać, ale skromnie. I musimy w łożyć lalki do łóżka i włączyć gramofon. Sokorro będzie tu za dwadzieścia ósma. Także pospieszmy się.
Półtorej godziny później
Sokorro: Jesteście gotowe.
Ewa: Tak możemy wejść do wózka.
Dziewczyny wchodzą do starego zardzewiałego wózka. Ubrane suknie i pantofle w ręku trzymają torebki. Sokorro przykrywa je różnymi szmatami. Wyjeżdża na dwór. Strażnicy nic się nie orientują. Sokorro jedzie do wioski. Tam wyrzuca ciuchy , a dziewczyny ciesząc się wygraną idą przez wioskę. Sokorro wraca do zamku z pustym wózkiem.

Rozalinda: Udało nam się! Hurra!
Ewa: Jeszcze się nie cieszmy. Możliwe, że gramofon nie wypali.
Róża: Od kiedy jesteś taką pesymistką.
Ewa: Nie jestem pesymistką tylko jestem ostrożna. Chce sprawdzić każdy możliwy błąd, a nie zdążyłam sprawdzić czy nagrało się na gramofonie to co chciałyśmy.

Tymczasem Józef wchodzi do pokoju dziewcząt.

Józef: Jeszcze śpicie! Wstawać!
Rozalinda (gramofon): Chcemy pospać po tym co się wczoraj stało nie mogłam spać całą noc.
Ewa (gramofon): Ja też.
Róża (gramofon): I ja
Józef: Dość! To przez was cała impreza poszła na marne!
Róża (gramofon): Nie będziemy brali ślubu z brzydalami!
Józef: Weźmiecie czy tego chcecie czy nie!!
Ewa (gramofon): Zobaczymy
Józef wychodzi

Tymczasem dziewczyny były już w domku państwa Chocimów.
Pukają do drzwi

Diana: Kto tam? Ewa? Tak się cieszę, że jesteś (rzuca się na szyje przyjaciółce) Czemu tak długo cię nie było?
Ewa: Wymknęłam się z domu z siostrami, bo mam zakaz wychodzenia z zamku.
Diana: Co za okropny typ. Mam Ci tyle do powiedzenia. Wejdźcie.
Dziewczyny wchodzą do środka

Diana: Mamo, tato! Przyszła Ewa z siostrami. Wierz co Ewo nie dawno zamieszkali u nas moi bracia, kawalerzy, ci co tyle podróżowali. Wybudowali sobie domki dla naszej rodziny w Felcittie. Pojedziemy tam ja wyjdę za mąż za Waldemara i jak oni się ożenią.
Róża: A kiedy ślub?
Diana: Za rok.
Rozalinda: To tak jak nasze śluby.
Wchodzą do kuchni siadają do stoły. Wchodzi Celina i Zenon.

Diana: Bierzecie ślub?
Ewa: Jesteśmy zmuszone do ślubu. Z brzydalami i natrętami, a w dodatku beksami. Skarżą się mamusi!
Diana: To okropne!
Celina: Zgadzam się!
Zenon: Zawołam chłopców i pójdę drzewo rąbać.
Zenon wychodzi

Celina: A co tam u Sokorro?
Ewa: Całkiem nieźle! To ona pomogła nam się wymknąć!
Celina: Cała Sokorro! Odziedziczyła to po matce.
Wchodzi Agatka
Przytula się do Ewy i Rozalindy, całuje Różę.

Agatka: A co odziedziczyła?
Celina: Pomocną dłoń i dobre serce. Idź już do pokoju.
Agatka: Dobrze mamusiu!
Wchodzą bracia Diany i Waldemar.

Diana: Waldemarze, tak się ciesz, że jesteś.
Waldemar: Ja też.
Celina: Diano zapomniałaś, że musimy wraz z Waldemarem poprzymierzać suknię(puszcza oczko).
Diana: Ależ tak zapomniałam. Kochani braciszkowie zajmijcie się naszymi gośćmi, a my idziemy na górę. Choć Waldemarze. Mamo.
Waldemar: Ale...
Diana: Bez marudzenia.
Diana, Waldemar i Celina wychodzą

Ewa: Miło mi jestem Ewa. A ty? (podchodzi do Karola najmłodszego z braci i podaje mu dłoń on całuje ją, Ewa się śmieje) O, co za dżentelmen (uśmiech na Ewy i Karola)
Karol: Cieszę się, że mogę poznać tak piękną pannę i jej urocze siostry. Jestem Karol najmłodszy z braci, a to jest Marek trochę ode mnie starszy, a najstarszy to Tomasz.
Tomasz: W takiej chwili chce dziękować Bogu, że moje oczy mogą oglądać takie piękno. (podchodzi do Rozalindy, całuje w rączkę) Ale ty jesteś najpiękniejsza.
Rozalinda: Mam na imię Rozalinda i cieszę się, że mogę Cię poznać Tomaszu.
( Marek włącza muzykę)

Tomasz: Czy mogę prosić panią do tańca?
Rozalinda: Tak
(zaczynają tańczyć)
Karol: Madame (wyciąga rękę do Ewy)
Ewa: Mounsieur
( zaczynają tańczyć)
Marek: Taka cudowna panna powinna mieć imię czy mogę wiedzieć jakie?
Róża: Róża.
Marek: Nie mam róży?
Róża (śmiech): Róża to moje imię głuptasku.
Marek( zaczerwienił się): Aha, ale wpadka.
Róża: Z przyjemnością z tobą zatańczę.
Marek: Ale.
Róża: Żadne ale tylko krok w lewo i krok w prawo
(zaczynają tańczyć)

(piosenka o miłości, zakochują się w sobie wszystkie trzy pary)
(Po tańcu Rozalinda i Tomasz udają się na spacer do lasu, Róża i Marek idą do salonu, a Ewa i Karol podążyli na łąkę)

Ewa: Czuję się tak jakbym Cię już znała od kołyski.
Karol: Ja tak samo.
Ewa: Jesteś taki odważny i silny.
Karol: Najsilniejszy jest Tomasz.
Ewa: A ja uważam, że ty.
Karol: A ty wydajesz się taka zabawna i mądra.
Ewa: Najmądrzejsza jest Rozalinda.
Karol: A ja uważam, że ty.
(patrzą sobie w oczy, chwytają się za rękę)
Ewa: Muszę już iść. Ojciec nie długo zobaczy, że mnie i moich sióstr nie ma. Wtedy wybuchnie awantura, a tego nie chcę. Pójdę po siostry. Pa. (całuje go w policzek)
Karol: Zobaczymy się jeszcze?
Ewa: Na pewno, a tymczasem wszystkiego dobrego!
Karol: Nawzajem
Ewa wychodzi.

Karol: Czy to sen czy jawa. Moje serce mocniej bije. Chyba zakochałem się w tak pięknej dziewczynie. Ale jej ojciec srogi, nie pozwoli na ślub ze mną. Muszę coś wymyślić. A teraz szybko do braci. Ciekawe czy też się zakochali.

A tymczasem Ewa

Ewa: Czy to sen czy jawa. Moje serce mocniej bije. Chyba zakochałam się w tak pięknym chłopaku. Ale mój ojciec srogi, nie pozwoli na ślub z nim. Muszę coś wymyślić. A teraz szybko do sióstr. Ciekawe czy też się zakochały.

Narrator: Dziewczyny wróciły do zamku bardzo szczęśliwe. Okazało się, że oprócz zobaczenia państwa Chocimów doznały miłości, której tak długo szukały. Zdecydowały, że zamiast nazwiska Von Vigensztin będą miały Chocim. Cały plan Ewy wypadł bardzo dobrze. Dziewczynki spotykały się z braćmi Diany przez cały rok. Pomagały szykować suknię Diany, dekorować pomieszczenie weselne, nawet gotowały potrawy. W końcu nastąpił ten dzień. Diana ożeniła się z Waldemarem, a jej przyjaciółką przypomniało się, że mają też własny ślub. Wtedy dopiero powiedziały swoim ukochanym, że ich kochają, ale są zmuszone wziąć ślub z Ignacym, Grzegorzem i Ferdynandem.

Róża: Przepraszam Marku, że szybciej ci tego nie powiedziałam myślałam, że coś wymyślę, ale nic nie wpadło mi do głowy. Przykro mi. Miłej drogi do Felcitto.
Marek: Nic nie szkodzi. Kocham Cię, a to najważniejsze. Jeśli jesteś zmuszona, to pocałuje cię po raz ostatni (pocałunek w policzek)
Róża: Żegnaj najdroższy.
Rozalinda: Kochany Tomaszu (Tomasz całuje ją w ręke)
Tomasz: Wiem, że robiłaś co mogłaś, ale jednak tak chciał Bóg.
Rozalinda: Żegnaj.
Karol: Ewo!
Ewa: Zostaw mnie! (płacze)
Karol: Czy coś ci zrobiłem?
Ewa: Nie, ale ja ciebie kocham i (całuje gow policzek) Żegnaj i wybacz mi!
Karol: Ale co mam wybaczyć?
Siostry wychodzą

Na zamku zjechali się wszyscy goście. Ksiądz stoi na środku. Po prawej stronie stoi Ignacy, Ferdynand, i Grzegorz. Wchodzą Ewa, Rozalinda i Róża w białych sukniach. Płaczą, ale nikt tego nie widzi.

Ksiądz: Zaczynamy ceremonię! Ignacy, czy bierzesz, za żonę Ewę Habrowicz.
Ignacy: Tak
Ksiądz. Grzegorzu , czy bierzesz za żonę Różę Habrowicz
Grzegorz: Tak
Ksiądz: Ferdynandzie, czy bierzesz za żonę Rozalindę Habrowicz.
Ferdynand: Tak
Ksiądz: Ewo, czy bierzesz za męża Ignacego Von Vigensztin.
Ewa: Hmm
Wchodzi Karol, Marek i Tomasz.

Karol: Nie!!!! Ewo ja ciebie kocham!!!!
Marek: A ja ciebie Różo!!!! Chce byś została moją żoną!
Tomasz: Rozalindo kocham cię!!!
Józef: A cóż to ma znaczyć? Nigdy nie zgodzę się na ślub moich córek z takimi wieśniakami!!
(Henryk wstaje, podchodzi do Józefa i wręcza list)
Józef: A co to Henryku?
Henryk: Przesyłka specjalna od Boga.
Józef: (przypomniało mu się o Madame Lulu) Ewo ożenisz się z tym osobnikiem (pokazuje na Karola).
Ewa: Dziękuję
Leonardo: To koniec! Zginiesz!
Józef: Wolę zginąć niż zmuszać córki do ślubu.

Nagle Leonardo i jego rodzina znika pozostawiając list. Potem znika Barbara i Henryk. Henryk tylko powiedział.

Henryk: Zmądrzałeś to dobrze.
Narrator: Józef przeczytał list od Henryka w którym było napisane, że był bliski śmierci za swój egoizm i chciwość, ale poprawił się. Okazało się, że Henryk i Barbara byli posłańcami Boga. W drugim liście pozostawionym po Leonardzie napisane było, że byli posłańcami szatana. Dziewczyny ożeniły się z braćmi Diany i na trzeci dzień wraz z rodziną Chocimów wyjechały do Felcitta. Mona Donna i Józef zmienili swój stosunek do mieszkańców wioski. Dzięki czemu wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Występują:

a) Kobiety pierwszoplanowe:
1. Ewa Habrowicz
2. Rozalinda Habrowicz
3. Róża Habrowicz
4. Mona Donna Habrowicz

b) Mężczyźni pierwszoplanowi
1. Józef Habrowicz
2. Karol Chocim
3. Marek Chocim
4. Tomasz Chocim
c) Kobiety drugoplanowe
1. Madame Lulu
2. Celina Chocim
3. Diana Chocim
4. Sokorro
d) Mężczyźni drugoplanowi
1. Ignacy Von Vigensztin
2. Grzegorz Von Vigensztin
3. Ferdynad Von Vigensztin
4. Narrator- ktokolwiek
e) Pozostali (mało mówią)
1. Zenon Chocim- karol
2. Henryk Devinncio- kot
3. Barbara Devinncio-
4. Leonardo Von Vigensztin
5. Helena Von Vigensztin-
6. Agatka Chocim
7. Waldemar Browning
8. Ksiądz
9. Dwaj żołnierze (nic nie mówią, krótka scena)
f) Epizootyczni ( nie grają)
1. Rodzice Waldemara
2. Antek Browning
3. Babcia Józefina
4. Rodzice Sokorro
5. Król Jakub Teozjusz Niski
6. Goście ślubni (kukły)
7. Mieszkańcy wioski
8. Służba
9. Żołnierze


Autor: Karol Kwidziński
Tytuł: „Czerwona róża, biały kwiat”

Jeżeli zauważyłeś jakieś nadużycia w prezentacji napisz o tym poniżej i wyślij je do nas:
INFORMACJE O PREZENTACJI

Ostatnią zmianę prezentacji wykonał: Szkolnictwo.pl.
IP autora: 83.21.195.174
Data utworzenia: 2008-09-01 23:49:24
Edycja: Edytuj prezentację.

HISTORIA PREZENTACJI

Szkolnictwo.pl (83.21.195.174) - Prezentacja (2008-09-01 23:49:24) - Edytuj prezentację.





Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie