Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Inscenizacja baśni H.Ch.Andersena Dziewczynka z zapałkami

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 4686 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

Inscenizacja została opracowana z myślą o pracy koła teatralnego działającego w klasach I-IIII
Zawiera oprócz tekstów ról i piosenek wskazówki dotyczące scenografii i choreografii. Była z sukcesem zrealizowana i zaprezentowana podczas konfrontacji szkolnych zespołów teatralnych.

Działo się to bardzo dawno temu. A to jeszcze nic dziwnego; prawie wszystkie bajki dzieją się dawno temu. Trudno. Tak już jest. Mówi się też o tym, że to było za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. I to prawda. Większość bajek jest wesoła, ale nasza będzie smutna. Nie zawsze chce się słuchać tylko wesołe historie – prawda?
A więc naszą bajkę należałoby rozpocząć tak:

W pewnym mieście mieszkała kiedyś dziewczynka. Nie miała mamusi. Mieszkała tylko ze swoim tatą na poddaszu domu, na przedmieściu dużego miasta.

Ojciec ( kaszląc): - Moja droga, co to tak wieje przez szpary w suficie?

Dziewczynka: - Tatusiu przecież jest zima. Na ulicach pełno śniegu, a termometr u państwa Larsenów pokazywał dziś, aż 10 stopni mrozu.

Ojciec: - O, to rzeczywiście bardzo chłodno.

Dziewczynka: - Uhu

Ojciec: - A skąd ty wiesz, jaka była temperatura za oknem u tych bogaczy? Byłaś
tam?

Dziewczynka: - Nie, nie tatusiu. Po prostu spotkałam małego Marcela – na ulicy.

Ojciec: - Uhu ich synka. To miły chłopiec. Zastanawiam się tylko, czy to właściwe towarzystwo dla ciebie.

Dziewczynka: - Dlaczego?

Ojciec: - Dlaczego? dlaczego? jeszcze się pytasz? O, to przecież bogaci ludzie. Oni codziennie mało, że jedzą śniadanie, obiad i kolacje, to jeszcze pozwalają sobie na desery.

Dziewczynka: - Co to takiego de – se – ry?

Ojciec: - Tracenie pieniędzy – nic więcej. Bogaci ludzie po obiedzie lubią jeszcze sobie pojeść coś słodkiego. Jakieś budynie, ciastka, albo kisiel. Bo ja wiem zresztą co jeszcze? Zbytki i tyle!

Dziewczynka: - To musi być coś wspaniałego! Chciałabym kiedyś zjeść ten bu-bu-dyń.

Ojciec (pomrukuje): - He...

Narrator: - Tak minęło znów kilka dni mroźnej zimy. Choć jedli prawie tyle, co nic, po tygodniu okazało się, że już zupełnie nie było co do garnka włożyć. Zasępił się ojciec jeszcze bardziej. Coś myślał, myślał, aż wymyślił.

Ojciec: - Córeczko zostało nam kilka groszy na czarną godzinę. Trzeba poprosić naszą rodzinę o pomoc. Nigdy ci nie mówiłem, ale w naszym mieście mieszka Twoja ciotka – siostra Twojej mamy. Masz tu jej adres. Pójdziesz do niej, opowiesz jej co i jak. Może się nad nami ulituje i przynajmniej da Ci jakieś zajęcie. Tylko uważaj na siebie i nie przestrasz się. O, to kobicina trochę narwana. Ale idź już w imię boże.




Dziewczynka: - Pójdę. Może mi się uda.

Narrator: - Ciotka mieszkała niedaleko. Wystarczyło skręcić w trzecią ulicę po lewej stronie i dojść do miejskiego ratusza, na którym przez cały rok powiewała flaga całego miasta. Potem jeszcze trzeba było pójść w górę przez bardzo wesołą ulicę. Była wesoła, bo było na niej aż 5 sklepów z kwiatami i 2 sklepy z zabawkami. W każdą niedzielę, kiedy po kościele całe miasto wychodziło na ulicę wszyscy przychodzili właśnie tutaj. Kolorowe odświętne stroje lśniły różnymi odcieniami. Dzieci przepychały się do wystaw tych dwóch sklepów z zabawkami. Mężowie kupowali kwiaty swym żonom. Panował wielki gwar i wesołość. Nawet sam burmistrz chodził tędy na spacer. I nie było takiej niedzieli, by w którymś momencie, nagle ktoś nie rozpoczął śpiewać takiej właśnie wesołej piosenki i żeby całe miasto nie wtórowało:

„SPACER PO MIEŚCIE”

Narrator: -Tak, ale takie ładne piosenki można było tu usłyszeć tylko wtedy, gdy było ciepło. Teraz w zimie sklepy z kwiatami były zamknięte, a jeśli już ktoś przychodził na przechadzkę to szedł szybko: raz-dwa, raz-dwa, żeby nie zmarznąć. I szybko czmychał do domu. Co najwyżej najbogatsi wchodzili do kawiarni.

Dziewczynka: -Ale tam musi im być przyjemnie i ciepło. Ta nadęta Larsen rozdaje wszystkim kwiaty. Nie lubię jej. Kiedyś, gdy jeszcze mamusia żyła powiedziała mi, że jej mama jest ładniejsza od mojej. Też mi coś. To prawda, że mieszka w ładnym mieszkaniu i że chodzi do szkoły, bo jej rodzice mają dużo pieniędzy. Ale to nie jest najważniejsze. Ona tej swojej mamy w ogóle nie kocha! Raz widziałam, że jej pokazała język. Coś podobnego. Ale zmarzłam, cały nos mam jak sopel lodu. To pewnie od dotykania nim szyby. Muszę już pójść do tej ciotki.

Narrator: - Stamtąd do ciotki było już naprawdę blisko. Zresztą dziewczynka zaczęła sobie przypominać jej dom. Kiedyś tu już była – z mamusią; ale to było dawno. Ciotka była osobą powszechnie znaną jako dziwaczka; hodowała psy i koty, a ludzi jakoś nie lubiła. Była już stara i zgorzkniała. Przyjęła siostrzenicę bez zbytnich czułości.

Ciotka; - Kto tam tak głośno puka, że pobudzi moje pieski i kotki.

Dziewczynka: - To ja!

Ciotka: - Co za ja? Czy to Ty jesteś córką mojej siostry?

Dziewczynka: - Tak, ciociu.

Ciotka: - Zawsze jej mówiłam, żeby nie wychodziła za mąż za tego człowieka.

Dziewczynka: - Ależ ciociu – to jest mój tatuś!

Ciotka: - Tatuś, nie tatuś. To nie ma żadnego znaczenia. Nigdy go nie lubiłam i nie nazywaj mnie ciocią, nie życzę sobie tego. No już dobrze, dobrze. Nie chciałam cię skrzywdzić. Widzisz kiedyś ludzie mnie bardzo skrzywdzili i teraz im nie wierzę. Wolę moje pieski i kotki, one są wierne i im mogę ufać. Spójrz na tego kotka. Prawda, że jest śliczny.

Dziewczynka: - Jest piękny, ma taką czarną, lśniącą sierść.

Ciotka: - To mój najmądrzejszy kot. Potrafi liczyć do 10.

Dziewczynka: - Nie, koty nie potrafią liczyć proszę pani.

Ciotka: - Milcz pannico, moje potrafią. Zaraz ci to udowodnię. Czarusiu, ile jest 1 + 3

Kot: - miauczy 4 razy

Dziewczynka: - A czy ja mogłabym zadać jakieś zadanie?

Ciotka: - Widzisz, po co? Przyszłaś tu po to, by sprawdzać moje zwierzątka. Popatrz tu są psy i koty – ludzie uważają, że one się nawzajem nie lubią. A czy widzisz, żeby którekolwiek zrobiło innemu cos złego. Nie! Panienko! Wiesz dlaczego? Bo zwierzęta potrafią się kochać. A ludzie nie!

Dziewczynka: - Ludzie też potrafią być dobrzy dla siebie.

Ciotka: - Ja w to nie wierzę! Mnie takim gadaniem możesz tylko rozzłościć i tyle. A teraz mów po co tu przyszłaś?

Dziewczynka: - Przyszłam, bo właściwie, ja chciałam powiedzieć, bo mój tata....

Ciotka: - Twój tata, twój tata. Wiem, wiem, że nie pracuje.

Dziewczynka: - Mój tata nie może. Jest ciężko chory.

Ciotka: - Ciężko chory, ciężko chory. Kiedy idzie o pracę każdy mówi, że jest ciężko chory. Gdy jednak dają pieniądze, to ....

Dziewczynka – Proszę tak nie mówić! Mój tata naprawdę nie może pracować.

Ciotka: - Nie unoś się, jesteś w moim domu! Mruczuś, mój słodki Mruczuś. Najbardziej go lubię. Dobry piesek, dobry piesek! Co tak całujesz mnie po rękach piesku? Nie trzeba, nie trzeba. Słuchaj no mała, u mnie się też nie przelewa. Pracy tu nie dostaniesz. Moje pieski i kotki jedzą tylko to, co sama im przygotuję. No co moje stworki kochane! Zrobimy zaraz obiadek, obiadeczek. Możesz zostać i Ty na obiedzie. Chcesz?

Dziewczynka (urażona): - Dziękuję. Jadłam dziś wspaniały obiad.

Ciotka: - Wiem, że kłamiesz; ale to nic. Znam kogoś, kto być może zechce Ci pomóc. Będziesz sprzedawała zapałki.

Dziewczynka: - Zapałki???

Ciotka: - Co w tym dziwnego? Za każdą sprzedaną paczkę będziesz otrzymywała kilka groszy. Jeśli się dobrze spiszesz jakoś tę zimę przeżyjecie. No co? Zgoda?

Dziewczynka: - Zgoda.

Ciotka: - Przyjdź jutro po południu, muszę z kimś porozmawiać. Żegnam Cię.

Dziewczynka: - Dziękuję i do widzenia.

Narrator: - Dziewczynka przez całą drogę powrotną do domu cichutko płakała. Kiedy była już pod drzwiami mieszkania otarła łzy i radośnie weszła do środka.

Dziewczynka – To ja tato!

Ojciec: - I jak tam ciotka? Nie wyrzuciła Cię?

Dziewczynka: - Nie, nie była bardzo miła. Powiedziała, że postara się dla mnie o wspaniałe zajęcie.

Ojciec: - Naprawdę?

Dziewczynka: - Uhu

Ojciec: - Aż mi się nie chce wierzyć! A co możesz robić? No mów, bo umieram z ciekawości.

Dziewczynka: - Będę sprzedawała zapałki. Zapałki są wszystkim bardzo potrzebne. Będziemy mieli bardzo dużo pieniędzy. Będziemy bogaci!

Ojciec: - Myślisz, że będziemy bogaci?!

Dziewczynka: - Tak. Tatusiu, najpierw Ty się wyleczysz u najlepszych lekarzy, a ja pójdę do najprawdziwszej szkoły jak kiedyś znowu będę najlepszą uczennicą. Tatusiu jestem szczęśliwa.

Piosenka o szczęściu.

Ojciec: - Zmęczyłem się, pozwól, że odpocznę. Słaby już jestem. Tak chciałbym abyś wyrosła na dzielną, wspaniałą dziewczynkę. A potem żebyś wyszła za mąż i żebym miał wnuki – tego chciałbym najbardziej.

Dziewczynka: - Tatusiu, nie martw się, przecież kłopoty nie mogą trwać wiecznie. Jeszcze i na naszej ulicy zabłyśnie słońce zobaczysz!

Narrator: - Aby uczcić ten wspaniały dzień, tata wyjął złoty pieniążek i wysłał córkę, aby kupiła pszenny chleb w sklepiku na rogu i trochę masła. Wieczorem odbyła się prawdziwa uczta – jedli chleb i pili herbatę do późna. Tej nocy nie było nawet tak zimno, jak zwykle. Grzała ich nadzieja, że ich życie się odmieni; że będzie im już dobrze. Jak kiedyś, wtedy, gdy była z nimi mama. Bo każde dziecko wie, że najmilej jest w domu wtedy, gdy jest w nim i mama i tata. Gdy można się do nich przytulić, a oni pogłaszczą po głowie i zapytają: co słychać? Wtedy jest dopiero przyjemnie i wtedy chce się żyć!



Narrator: - Następnego ranka dziewczynka pobiegła do ciotki, choć sama nie bardzo wierzyła, aby sprzedawczyni zapałek mogła uzbierać naprawdę dużo pieniędzy, ale ciągle powtarzała sobie, że może tak się naprawdę zdarzy. Kiedy już zapukała do drzwi ciotki – serce ze strachu miała na ramieniu.

Ciotka: - Kto tam znowu puka? A to Ty. Wejdź proszę do środka. Mój Pucułek jest troszkę niezdrowy. Zrobiła się łatka na sierści. Mój malutki koteczek! A może by moje kochane, chore stworzonko kiełbaski trochę zjadło, Tam leży dobra kiełbaska, weź no pokrój kilka plasterków i daj mu, daj mu do mordki. Tylko uważaj żeby plasterki były cienko pokrojone i bez odrobiny tłuszczu, bo Mruczuś tego nie lubi. Prawda Mruczusiu?

Dziewczynka: - Pokroiłam

Ciotka: - Trochę grube, ale niech już będą. W Twojej sprawie rozmawiałam z pewnym panem, który obiecał, że przyniesie do Twojego domu całą skrzynkę zapałek. Będziesz je mogła sprzedawać i nieźle zarobić, pod warunkiem, że będziesz chodziła po ulicach i po sklepach i pozbędziesz się ich. A teraz na dobry początek dostaniesz ode mnie pół korony. Widzisz – pół korony. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz bogata.

Dziewczynka: - Proszę pani, ja chyba nie mogę od pani przyjąć tych pieniędzy.

Ciotka: - Bierz, jak Ci dają. Żegnam Cię moja mała. Nie pojawiaj się więcej w moim domu. Moje kotki są zbyt wrażliwe, by wysłuchiwać Twoich zmartwień. Adieu!

Narrator: - Dziewczynka ucałowała ciotkę w rękę, wzięła pieniążek i wróciła do domu. Odtąd miało się dla niej rozpocząć nowe życie.



Narrator: - Następnego dnia rano, do drzwi mieszkania dziewczynki ktoś zapukał.

Dziewczynka: - Proszę.

Chłopiec: - Dzień dobry, czy to tu mieszka ta dziewczynka, która ma sprzedawać zapałki?

Dziewczynka: - To ja, a o co chodzi?

Chłopiec: - Przyniosłem cały worek pudełek z zapałkami. To ten właśnie!

Dziewczynka: - Olbrzymi!!!

Chłopiec: - Pan Nilsen kazał mi go przynieś – to przyniosłem.

Dziewczynka: - A czy pan Nilsen sprzedaje zapałki?

Chłopiec: - Oczywiście, że sam nie. Jest nas sześciu chłopców i sprzedajemy je dla niego.

Dziewczynka: - A czy mógłbyś mi coś o tym powiedzieć – bo nie znam się na tym.

Chłopiec: - Oczywiście. Widzisz to jest tak. Wszyscy ludzie potrzebują zapałek, to jasne – no bo czym mogliby podpalać w piecu. Kłopot polega na tym, że w sklepikach sprzedaje je się po tyle samo po ile my sprzedajemy. Jak ludzie przychodzą do sklepiku po sprawunki to od razu kupują zapałki. Dlatego już nie zawsze chcą kupować od nas.

Dziewczynka: - To jak dajesz sobie radę?

Chłopiec: - Trzeba chodzić po całym mieście. Być wszędzie. Kręcić się tam, gdzie jest dużo ludzi – wchodzić do kawiarni, być koło dorożek konnych, spacerować po głównych ulicach. Coś ci opowiem:

Piosenka „NIE MARTW SIĘ O NIC”

Chłopiec: - Widzisz, najważniejszą zasadę już znasz. Teraz w zimie jest najtrudniej. Ale te mrozy szybko mina i znów będzie przyjemnie. Nos do góry mała!

Dziewczynka: - A czy wolno mi będzie sprzedawać zapałki, tam gdzie tylko będę chciała?

Chłopiec: - Oczywiście, już rozmawiałem o tym z chłopakami. Jesteś jedyną dziewczyną, więc tobie wolno. No, muszę znikać; moi klienci czekają już na mnie! Do zobaczenia, do widzenia Panu!

Dziewczynka: - Do widzenia!

Ojciec: - I co, córeczko? Dasz sobie radę?

Dziewczynka: - Muszę, nie mam innego wyjścia. Boję się tylko, że to wszystko źle się skończy.

Ojciec: - Dlaczego? Jeszcze przyjdzie wiosna, zobaczysz! Przecież sama mi mówiłaś, że trzeba mieć zawsze nadzieję.

Dziewczynka: - Tak, tak masz rację. No cóż, włożę swój płaszczyk i spróbuję.

Ojciec: - Ale weź na początek tylko część tych pudełek. Zobaczysz jak ci pójdzie. Zawsze zdążysz wziąć sobie więcej. Idź już, powodzenia!

Narrator: - Dziewczynka wzięła czwartą część pudełek, zrobiła sobie zawiniątko ze starej chusty i ruszyła w drogę.



Narrator: - Wiatr ze śniegiem zacinał we wszystkie twarze. Ruch w mieście był bardzo mały. Właściwie z domu wychodzili tylko ci, którzy naprawdę musieli. Rzecz jasna, mało kto zwracał uwagę na biedniutko ubraną dziewczynkę, która przycapnęła pod murem dużego domu, bo tam wiało najmniej i było odrobinę cieplej.

Dziewczynka: - Nie sprzedałam ani jednego pudełeczka, na całej ulicy nic ani jednego przechodnia. Zimno mi – przecież ten paltocik ma dziury na wylot. A ziąb taki, że nawet pies z kulawą nogą, nie odważy się wyjść na dwór (grzeje sobie ręce). Nie martw się o nic, o nic się nie martw – dobre sobie, pięknie to się śpiewa w domu. Ale tu na śniegu! O, jakiś pan wyszedł z bramy i idzie w moją stronę. Muszę się uśmiechnąć, bo pewnie wyglądam jak strach na wróble. Żeby jeszcze nie było tak zimno. Muszę temu panu powiedzieć, w taki sposób, aby zechciał kupić choć jedno pudełko. Zapałki, zapałki najlepsze na świecie. Palą się najdłużej. A nawet jedna potrafi rozpalić cały piec. Komu, komu, bo będę szła do domu. A może pan kupi?

Przechodzień: - A wiesz dziewczynko, że to zadziwiające – właśnie potrzebuję zapałek.

Dziewczynka: - To może pan kupi wszystkie!!!

Przechodzień: - Wszystkie nie, bo by mi starczyły na całe życie. Daj mi te dwa pudełka – starczą mi na tydzień.

Dziewczynka: - Proszę, proszę, te dwa pudełka należą już do pana.

Przechodzień: - Masz tu pieniążki.

Dziewczynka: - Dziękuję

Przechodzień: - O, jakaś ty zziębnięta. Ledwo możesz utrzymać pieniążki. Drżysz cała od zimna. Wracaj szybko do domu mała (odchodzi)


Dziewczynka: - O, łatwo powiedzieć – iść do domu. Ja przecież muszę zarabiać na chleb. Pójdę dalej. A kto to stoi i wymachuje pudełkiem zapałek? Przecież to mój znajomy! Cześć! Jak Ci leci?

Chłopiec: - A to Ty mała. A powolutku. Na razie sprzedałem niewiele. Zwykle o tej porze donosiłem kolejne pudełka. Ale pewnie wkrótce będzie lepiej.

Dziewczynka: - Tak myślisz?

Chłopiec: - Jasne, przecież dzisiaj o północy kończy się stary rok i zaczyna nowy. Przyjdzie tu dziś sporo ludzi, żeby się wspólnie cieszyć. Może nawet będą tu tańce.

Dziewczynka: - Tańce??!

Chłopiec: - A co Cię tak dziwi. Ludzie na końcu roku lubią troszkę poszaleć–na wesoło przyjąć Nowy Rok, żeby był dobry i zdrowy. Tylko żeby nikt z chłopaków mi tu nie przyszedł.



Chłopiec: - Bo wtedy zarobek już nie będzie taki, jakbym chciał. Ty niestety też dzisiaj musisz pójść gdzieś indziej. Wybacz mała, ale to taka jedyna noc w roku.

Dziewczynka: - Rozumiem. Niech Ci szczęście sprzyja. Powodzenia.

Chłopiec: - Powodzenia w Nowym Roku!

Narrator: - Dziewczynka z zapałkami odeszła zatem dalej. Stała przez pół godziny w jednym miejscu, potem w drugim, ale nikt nie przyszedł.

Narrator II: - Na całe miasto spłynął mrok, ale dzięki płatkom śniegu nie było wcale tak ciemno. Dziewczynka w pewnym momencie poczuła, że grzęznąć w śniegu zgubiła jeden but. Chciała go odnaleźć, próbowała odgrzebać śnieg – wszystko na próżno. Wtedy usiadła za załomem domu i wpatrywała się w płatki śniegu.
Nagle wyjęła jedną zapałkę i zapaliła szybko. Płomień rozbłysł i zmienił wszystko dookoła.

Dziewczynka: - Co się dzieje ze mną? Czy to olbrzymi ciepły piec jest przede mną? Jak przyjemnie pogrzać się w jego cieple. Wyciągnę nogi to się też trochę ogrzeją. O! Zgasła zapałka i zgasł piec. Szkoda. Tak już było miło. Zapalę jeszcze jedną.
Co to? Czy to pałac jakiś przede mną, czy co? Na stole leży pieczona gęś, a za stołem siedzi .... Ależ tak, to moja mama. Kiwa na mnie, żebym weszła do środka i śpiewa swoją ulubioną piosenkę. Tylko dlaczego ma głos tak podobny do mojego.

Piosenka: „MOJA MAMA”

Dziewczynka: - A teraz zapałka zgasła. Gdzie się podział pałac i pieczona gęś i mama? Muszę szybko zapalić następną zapałkę. Zapal się zapałko, zapal, chcę znów coś niezwykłego zobaczyć. No !!!
Płonie, babuniu, babuniu ... przecież Ty odeszłaś od nas kiedy byłam jeszcze bardzo malutka. Dziękuję Ci, że chciałaś mnie zobaczyć. Tylko nie odchodź, tak ode mnie, jak przedtem mama, pałac i pieczona gęś. Albo wiesz co, najlepiej będzie gdy mnie zabierzesz – tam, gdzie Ty jesteś i gdzie nie ma chłodu. Babciu zabierz mnie z sobą do nieba.

Narrator I: - Dziewczynka zapalała wszystkie zapałki, jakie miała w pudełku. Zrobiło się jasno, jaśniej, jak za dnia. Babunia nigdy nie była tak piękna i tak wielka. Chwyciła dziewczynkę w ramiona i poleciały w blasku i w radości wysoko, wysoko. A tam już nie było ani chłodu, ani głodu, ani strachu – bo przyleciały do stóp Boga.

Narrator II: - Nikt, nie tylko w jej mieście, ale na całym świecie nie był tak szczęśliwy, jak ta biedna dziewczynka – dziewczynka z zapałkami.
Możecie powiedzieć, że to niemożliwe. I, że tak być nie mogło. To zależy – w bajce na pewno mogło się i tak zdarzyć. Sami wiecie, w bajce możliwe jest zupełnie wszystko.
opracowała E. Sikora

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie