Pobyt w Kownie był okresem przykrego osamotnienia poety. Oderwany od Uniwersytetu, przyjaciół, zagubiony, cierpiący często na bóle zębów, bardzo źle znosił ten okres odpracowywania stypendium.
W czasie roku szkolnego pocieszeniem były listyz Wilna od przyjaciół, które przywoziła mu życzliwa doktorowa Karolina Kowalska, matka jego ucznia, z którą młody nauczyciel nawiązał romans. Poeta skarżył się na nudę i ciężką atmosferę małego miasteczka, Lekcje nie dawały należytej satysfakcji. Nie angażował się wtedy w pracę, która go nudziła. Do trosk nauczycielskich doszły jeszcze inne: w 1820 roku umarła Mickiewiczowi ukochana matka, a śmierć tę odczuł boleśnie. Poeta pragnął za wszelką cenę wydostać się z Kowna, rad by wyjechać do Warszawy, za granicę, starał się o uzyskanie stanowiska profesoraliteraturyw Liceum Krzemienieckim.