Startuj z nami!

www.szkolnictwo.pl

praca, nauka, rozrywka....

mapa polskich szkół
Nauka Nauka
Uczelnie Uczelnie
Mój profil / Znajomi Mój profil/Znajomi
Poczta Poczta/Dokumenty
Przewodnik Przewodnik
Nauka Konkurs
uczelnie

zamów reklamę
zobacz szczegóły
uczelnie
PrezentacjaForumPrezentacja nieoficjalnaZmiana prezentacji
Bajka terapeutyczna "Tato... dlaczego ?"

Od 01.01.2015 odwiedzono tę wizytówkę 6746 razy.
Chcesz zwiększyć zainteresowanie Twoją jednostką?
Zaprezentuj w naszym informatorze swoją jednostkę ->>>
* szkolnictwo.pl - najpopularniejszy informator edukacyjny - 1,5 mln użytkowników miesięcznie



Platforma Edukacyjna - gotowe opracowania lekcji oraz testów.



 

 

Bajka terapeutyczna dla dzieci młodszych, u których wytępuje lęk przed opuszczeniem.

Niedaleko stąd, na jednej z rozległych leśnych polan, wśród rozłożystych lub bardziej smukłych drzew, rósł ogromny dąb. Jego surowy wygląd nie zachęcał ani ptaków, ani też zwierząt do zabaw lub zwykłych codziennych pogaduszek, jak to czyniły pozostałe drzewa zamieszkujące tę okolicę. Jego konary były potężne, pomarszczone i niewiele przypominały ramiona łagodnego i cierpliwego ojca.

Wśród liści można było dostrzec maleńkie żołędzie. Siedziały cichutko, a każdy z nich miał ciasno założoną czapeczkę. Niektóre z nich były bardziej przytulone do siebie, a inne samotnie spędzały dzień po dniu nie odzywając się. Bały się surowego, krzyczącego i robiącego awantury ojca. Brakowało im odwiedzin stworzeń zamieszkujących las. Szczególnie ptaków, które często odwiedzały okoliczne drzewa i krzewy, zachwycając wszystkich swoim cudownym śpiewem. Z tęsknotą spoglądały na kolorowe motyle, które z daleka omijały drzewo. Toteż chowały się głęboko w liściach, czując się w miarę bezpiecznie.

Na jednej z licznych gałęzi usytuowanych na szczycie korony siedział cichutko wystraszony Żołędziuś, najmłodszy z rodzeństwa, przytulony nie do liścia jak pozostali bracia i siostry, a do gałązki. Trzymał się jej kurczowo jakby bał się, że zostanie odrzucony. Raz po raz gałązki wyginały się w różne strony, a wtedy mały Żołędziuś jeszcze bardziej lgnął do gałązki bojąc się, że spadnie. Kochał ojca swoim małym serduszkiem, chociaż bał się tak samo, jak jego starsi bracia i siostry.

Nadeszła jesień, dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze. Liście, którymi okrywały się żołędzie zaczęły opadać, jakby chciały powiedzieć, że maja dość gburowatego drzewa i nie zostaną tutaj ani chwili dłużej. Żołędzie ogarnęło przerażenie, bo nie miały już gdzie schować się przed gniewem swojego ojca. Jakby przeczuwając coś starszego zaczęły się kulić i cichutko pochlipywać.

Pewnego dnia ojcem gromkim głosem rzekł:

- Dość wylegiwania się, odczepcie się od moich ramion od teraz będziecie radzić sobie sami, Mam dość waszego mazgajstwa. Jesteście dla mie ciężarem.

Poczym zaczął potrząsać mocno swoimi ramionami, żeby pozbyć się swoich dzieci. Żołędzie zaczęły spadać na ziemię mimo, iż z celej siły trzymały się gałęzi. Jedne gubiły po drodze czapeczki inne rozbijały się lub tez rzucone gdzieś daleko nie widziały już swojego domu. Mały Żołędzius nie dawał jednak za wygraną. pełnym miłości głosem prosił ojca:

- Tatusiu nie zostawiaj mnie bez opieki, jestem jeszcze taki mały, potrzebuję Cię. Nie pozwól bym spadł.

Lecz dąb bezlitośnie potrząsał ramionami. Nie zważał na prośby i płacz małego Żołędziusia. Tak mijał dzień za dniem, a mały Żołędziuś uparcie trzymał się gałązki. Dąb zaczął wrzeszczeć jak opętany poruszając gałęziami z takiej siły, ze nawet najwytrwalszy nie zdołał by się utrzymać.

Nie mając już sił Żołędziuś spadł na wysuszoną trawę. Pełne rozpaczy leżał tak jakby to miały być jego ostatnie chwile życia. Spoglądał na ojca-dęba, który teraz wydawał sie być jeszcze potężniejszy i groźniejszy.

Żołędziuś poczuł się opuszczony i niepotrzebny nie miał juz siły padać. Zmęczony i zmarznięty zasnął, mając przed oczyma szyderczy uśmiech swojego ojca.

Nocą przydreptał do niego jeż, otulił go znalezionymi po drodze liśćmi i cichutko położył się obok, czuwając nad jego bezpieczeństwem. Kiedy poranne słońce wzeszło obudziło swoimi promieniami małego Żołędziusia. Spostrzegł on, że nie jest sam domyślił się, że tyo mały jeżyk okrył go kołderką z liści, żeby nie było mu zimno. Kiedy jeżyk otworzył oczy uśmiechnął sie szeroko, a wtedy Żołędziusiowi mocniej zabiło serduszko. Podziękował mu za jego dobroć i zapytał:

- Dlaczego jeżyku zatroszczyłeś się o mnie? Przecież mnie zupełnie nie znasz.

- Musimy wzajemnie troszczyć sie o siebie - odpowiedział jeżyk

- Ale ja nic nie mogę Ci ofiarować...

- Jeszcze będziesz mógł się odwdzięczyć kiedy sam będziesz drzewkiem i jesienią opadną Ci liście, którymi będę mógł sobie ogrzać mieszkanie na zimę.

Żołędziuś po raz pierwszy w swoim krótkim życiu poczuł się kochany i zarazem potrzebny.

Spadł pierwszy śnieg. Jeżyk jak i Żołędziuś mówiąc sobie dobranoc zasnęli oczekując pierwszych, wiosennych promieni słońca. Wtedy Żołędziuś nie będzie już dzieckiem, ale małym drzewkiem, które będzie zapraszało swoim uśmiechem wszystkich na pogawędki. Będzie cieszył się widokiem motyli i ptaków, które często będą u niego gościć.

Danuta Sorotowicz
Przedszkole nr 17 w Chorzowie

Umieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych:

X


Zarejestruj się lub zaloguj,
aby mieć pełny dostęp
do serwisu edukacyjnego.




www.szkolnictwo.pl

e-mail: zmiany@szkolnictwo.pl
- największy w Polsce katalog szkół
- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie




Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> www.szkolnictwo.pl (w zakładce "Nauka").

Zaloguj się aby mieć dostęp do platformy edukacyjnej




Zachodniopomorskie Pomorskie Warmińsko-Mazurskie Podlaskie Mazowieckie Lubelskie Kujawsko-Pomorskie Wielkopolskie Lubuskie Łódzkie Świętokrzyskie Podkarpackie Małopolskie Śląskie Opolskie Dolnośląskie