Przedstawienie pt. "Calineczka" to doskonała forma pracy zachęcająca dzieci do aktywnego i spontanicznego prezentowania swoich umiejętności aktorskich.
Scena podwyższona, po 2- ch stronach paczki- klocki- schodki. Na nich z jednej strony Aktor, z drugiej Aktorka. Rozpoczyna wstając Aktor.
AKTOR: Była sobie pewnego razu kobieta, która bardzo pragnęła mieć malutkie dziecko, ale nie wiedziała skąd je wziąć. Poszła więc do czarownicy.
/Robi z siebie czarownicę/
I powiedziała jej:
Zatrzymuje się- stop klatka i czeka aż dochodzi aktorka.
AKTORKA: Pragnęłabym z całego serca mieć małe dziecko, czy mogłabyś mi powiedzieć, skąd je wziąć?
AKTOR- CZAROWNICA: Znajdę na to radę, możesz być spokojna.
/Podaje jej doniczkę, do której wsypuje na oczach dzieci ziarenko/
AKTOR: Masz to ziarenko, które ani nie wyrosło na chłopskim polu ani nie zjedzą go kury.
Zobaczysz, co z niego wyrośnie!
AKTORKA: /zabierając doniczkę z ziarenkiem/:
Dziękuję ci, dziękuję.
/Kładzie doniczkę na stołku, zagląda do niej i zauważa, że roślina gwałtownie wzrasta, widać pączek- całuje pączek/
AKTORKA: Jakiż to piękny kwiat. Mam ochotę cię pocałować…
/Kwiat gwałtownie rozchyla się i widać w środku dziewczynkę, słychać bardzo delikatną muzykę/.
AKTORKA: Jakaż piękna dziewczynka. Kim jesteś?
CALINECZKA: Nie wiem.
AKTORKA: Masz nie więcej niż kilka cali wzrostu i dlatego nazwę cię Calineczką!
CALINECZKA: To bardzo ładnie- zapamiętam.
AKTORKA: Dobrej nocy Calineczko.
Kobieta wpatrzona w Calineczkę, podaje ją aktorowi, który tańczy lalką dookoła pokazując ją dzieciom, a aktorka wtedy przygotowuje posłanie w doniczce dla Calineczki po czym odbiera ją. Muzyka przechodzi w krótką kołysankę i usypia. Światło boczne i centralne przygasa.
/Narrator rozściela niebieska tkaninę/.
NARRATOR: W okolicy przepływała szeroka rzeka, brzeg jej był bagnisty i tu właśnie mieszkała ropucha ze swoim synem.
/aktorka i aktor zakładają maski żab/. Oglądają śpiącą dziewczynkę/.
ŹABA- MATKA: zauważyłam tu coś niezwykłego.
ŻABA- SYN: Kwa, kwa, brekekekeks! Pozwól niech się też przyjrzę.
Kwa, kwa, brekekekeks! Przecież to maleńka dziewczynka.
ŻABA- MATKA: Byłaby idealną żoną dla ciebie mój synu.
ŻABA- SYN: O tak, tak.
ŻABA- MATKA: Och, kum, kum- nie mów tak głośno, bo się obudzi i jeszcze nam ucieknie. Jest lekka jak łabędzi puch, wykradniemy ją więc i posadzimy na rzece, na dużym liściu lilii wodnej /kładzie ją/. Jest taka mała, że liść ten będzie dla niej wielką wyspą. Stamtąd nam nie ucieknie. A my tymczasem doprowadzimy do porządku izbę pod bagnem, gdzie zamieszkacie po ślubie.
ŻABA- SYN /potakująco/: kwa, brekekekeks, kwa! A teraz zatańczmy Ich taniec- zatańczmy…
/Muzyka i taniec żab dookoła sceny- areny, światło pulsujące, dyskoteka?/
/Muzyka cichnie, światła boczne gasną a rozświetla się jedynie środek podestu, Calineczka rozbudza się- dwie żaby wychodzą na podest do niej/
ŻABA- MATKA: Oto widzisz mojego syna, wkrótce zostanie twoim mężem. Nie cieszysz się?
ŻABA- SYN: Kwa, kwa, brekekekeks… Nie cieszysz się? /odchodzą/
CALINECZKA /płacząc/: Liść otoczony jest ze wszystkich stron wodą i nie mogę się wydostać na ląd a przecież nie chcę zamieszkać u wstrętnej ropuchy ani też zostać żoną jej syna.
Nie, nigdy, przenigdy!
/Narrator animując tkaniną z rybkami/.
NARRATOR: Rybki, które pływały w wodzie, widziały ropuchę i słyszały co mówiła. Zrobiło im się żal maleńkiej Calineczki… Zebrały się więc wokół zielonej łodygi z liściem, na którym stała. Przegryzły łodygę i liść popłynął z biegiem rzeki a na nim Calineczka- daleko, daleko tam gdzie ropucha nie mogła już jej dogonić. Liść razem z nią płynął dalej i dalej…
/Pojawia się motyw muzyczny motylka i cichnie powoli/.
NARRATOR /robiąc motyla z wstążki opowiada/: Żółty motyl usiadł na liściu, gdyż Calineczka spodobała mu się niezmiernie.
MOTYL: Jakaż to miła dziewczynka. Pozwól dziewczynko, że będę ci towarzyszył- fruwając nad twoim liściem…
CALINECZKA /okrzyk strachu/: Co to?! Kto to?! Och!..
CHRABĄSZCZ /porywa ją i sadowi na tzw. drabince/: Będziesz moją- zabiorę cię i posadzę na drzewie, nakarmię słodkim, kwiatowym sokiem… /z uwagą na nią patrząc/… ależ ty jesteś bardzo, bardzo ładna… chociaż w ogóle nie przypominasz chrabąszcza.
Dla ciebie teraz zatańczę wkoło- a tańczę prześlicznie i miło. Pod instrumentów tony. Tobie się kłaniam na wszystkie strony.
/Mówi to z pewnym zakłopotaniem zaraz też słychać muzykę i chrabąszcz tańczy „na scenie” z Calineczką- przy końcu zamienia partnerkę na dwie chrabąszczówny/.
/W czasie tego tańca obie pojawiają się obok, obserwują Calineczkę i krytykują/.
CHRABĄSZCZ: Jesteś tak mała, tak piękna, tak miła i gdybym w sercu mym miłość odnalazł w tobie bym znalazł ciszę, ukojenie i przepędził od siebie strapienie. Ty, której serce me niosę w ofierze, którą podziwiam co przyznaję szczerze, pokochaj mnie!
CHRABĄSZCZÓWNA I: Ach, jakaż ona biedna- ma tylko dwie nogi, jakże to nędznie wygląda!
CHRABĄSZCZÓWNA II: A rożków wcale nie ma!
CHRABĄSZCZÓWNA I: Jakaż jest podobna do człowieka!
CHRABĄSZCZÓWNA II: Jest brzydka!
CHRABĄSZCZÓWNA I: Szkaradna!
/Chrabąszcz słysząc te słowa zostawia ją a sam tańczy z chrabąszczównami/.
CHRABĄSZCZ: Wiesz, taka jesteś cienka w pasie, że nie podobasz mi się właściwie… Nie chcę cię już, idź sobie dokąd chcesz. Wybacz! Żegnam!
/Teraz narrator opowiada/.
NARRATOR: Calineczka płakała z tego powodu…A przecież była najmilszą istotą- tak delikatną jak płatek róży…
AKTOR: Przez całe lato mieszkała sama jedna w lesie. Uplotła sobie łóżko z traw i powiesiła pod wielkim liściem łopianu, aby deszcz na nią nie padał.
Zbierała słodki sok z kwiatów i wypijała rosę, która co rano lśniła na liściach.
NARRATOR II: Tak przeszło lato i jesień…
Ale przyszła zima, mroźna, długa zima. Wszystkie ptaki odleciały, a kwiaty zwiędły. Wielki łopianowy liść, pod którym mieszkała- zwinął się i pozostał tylko żółty, suchy badyl. Zaczął padać śnieg.
/Nad parawanem pojawia się Calineczka, brnie przez śnieg, a potem zauważa norkę myszki polnej/.
CALINECZKA: O, w tej norce mieszka chyba mysz? /pukanie/
GŁOS MYSZY: Ach to ty?! Moje biedne stworzonko… wejdź do mego ciepłego pokoju i zjedz ze mną obiad.
NARRATOR II /likwiduje parawany/
MYSZ /do Calineczki- żywy plan/: Mogłabyś zostać u mnie przez całą zimę, ale musisz ładnie, czysto sprzątać mój pokój i opowiadać mi bajki, bo bardzo bajki lubię.
/Calineczka potakuje ruchem głowy/ wiesz, mój sąsiad ma zwyczaj odwiedzania mnie raz na tydzień i dzisiaj właśnie będziemy miały odwiedziny…
A powodzi mu się znacznie lepiej niż mnie, ma wielkie salony i gdyby tak chciał cię wziąć za żonę, to miałabyś los zapewniony. Tylko, że on jest… niewidomy.
Musisz mu opowiadać najpiękniejsze bajki.
/Tu Calineczka wzdycha, nie chce obrazić myszy, ale kretem nie jest zainteresowana, a jego żoną nie chce być wcale/.
CALINECZKA: Wcale nie mam na to ochoty i nie zależy mi na bogatym sąsiedzie.
MYSZ: Cicho! Zamilcz- pan Kret właśnie nadchodzi!
KRET /pojawia się wychodząc z norki/: O, o, o, dzień dobry, dzień dobry… wykopałem sobie w ziemi nowy, długi korytarz bo gdy tam na górze wieje mroźny wiatr- to bardzo nieprzyjemnie na mróz wychodzić…
MYSZ: Witam, witam sąsiada- no, powiedz „dzień dobry” panu Kretowi.
CALINECZKA: Dzień dobry panie Krecie. Na imię mi- Calineczka.
/na 3x dochodzi do Calineczki/.
KRET: O, o, o cóż za zachwycająco piękny głos?!.../podnosi się/.
MYSZ: Bo i panna jest piękna.
KRET: Tak słabo widzę /machnięcie ręką do oczu/, że nie zachwycam się tym co mogą widzieć inni lecz skoro głos /kiwnięcie głową/ tak piękny to i panna /kiwnięcie głową/ piękna być musi… Powiedz coś jeszcze, powiedz więcej…/siada z rękami na i głową wychyla się na 2x/.
CALINECZKA: Mam prośbę do pana…
KRET: O, o, o tak, tak? /wstaje lekko zgarbiony/.
CALINECZKA: Widzę, że norka myszy jest ciasna, na górze zima a ja tak lubię spacery…
KRET: O, o, o spaceruj, spaceruj sobie po moim korytarzu- kiedy tylko zechcesz.
CALINECZKA: Dziękuję bardzo, taki pan dobry.
KRET: Tylko nie przestrasz się ptaka, który tam leży, o, o, o, to martwa jaskółka.
CALINECZKA /z zadumą/: Nie żyje?..
KRET: O, o, o tak. Nie będzie już nigdy śpiewać.
MYSZ: Jakże godne politowania jest stworzenie, które urodziło się ptakiem. Taki ptak przecież nie potrafi nic- tylko latem świergota a zimą musi umierać z głodu.
CALINECZKA: Ależ śpiew ptaków jest przecież piękny!
KRET: O, o, o, z piękna żyć się nie da…
MYSZ: Tak mówi każdy rozsądny. /potakująco do kreta/.
CALINECZKA: … Nie można przecież żyć bez piękna. W pięknie jest coś… no.. pięknego!
/Wszyscy podchodzą i pochylają się nad martwą jaskółką/.
CALINECZKA: Może to ten ptak właśnie tak ślicznie śpiewał mi latem? Nawet nie potraficie sobie wyobrazić ile radości sprawiał mi swoim śpiewem…
KRET /z zadumą/: Kto wie, może piękno nie powinno zginąć? Kto wie? O, o, o…
MYSZ: Tak, tak, kto wie? Kto wie?
/Kret i Mysz odchodzą, Calineczka pozostaje i tuli martwego ptaka/.
CALINECZKA: Żegnaj, śliczny ptaku! Żegnaj przyjaciółko! Dziękuję ci za twój śpiew, gdy wszystkie drzewa były zielone i słońce jasno świeciło. /zatrzymany ruch/
NARRATOR II: Jesienią, gdy wszystkie jaskółki odlatywały do ciepłych krajów- ta się spóźniła i gdy osłabiona upadła na ziemię- zmarzła, przykrył ją śnieg i wydawało się, że nie żyje lecz gdy Calineczka mocniej przytuliła się do jaskółki- usłyszała, że serce ptaka delikatnie bije . /muzyczny rytm serca/.
Ptak był więc żywy ale tak słaby, że mógł tylko na chwilę otworzyć oczy.
JASKÓŁKA: Dziękuję ci. Ogrzałam się już. Wkrótce odzyskam siły i będę latać w ciepłym blasku słońca.
CALINECZKA: Ach, na dworze jest zimno, śnieg i mróz. Pozostań tu a ja będę cię pielęgnowała.
NARRATOR II: Potem jaskółka opowiedziała Calineczce jak to zraniła sobie skrzydełko o ciernisty krzak i nie mogła fruwać, tak jak inne jaskółki, które odleciały. Upadła na ziemię i nie wie jak się w korytarzu kreta znalazła. /?/
Przez całą zimę została jaskółka pod ziemią a Calineczka opiekowała się nią.
Ani kret ani mysz polna nie wiedzieli o tym, bo nie interesowali się losem jaskółki…
A kiedy przyszła wiosna /w „tle” muzyka wiosny/ i słońce ogrzało ziemię.
JASKÓŁKA: Kwiwit, kwiwit, bądź zdrowa, moja dobra dziewczynko! Bądź zdrowa!!!
/Podchodzi do Calineczki zapatrzonej w niebo- mysz/.
MYSZ: Chodź już, chodź, musisz sobie uszyć wyprawę: suknie i bieliznę, abyś miała w czym chodzić i w czym spać, kiedy będziesz żoną kreta, bo pan kret poprosił właśnie o twoją rękę.
CALINECZKA: Ale ja nie chcę iść za mąż za kreta…
MYSZ /rozgniewana/: O, to głupstwo, to nie ma znaczenia! I nie upieraj się, bo cię ugryzę! Przecież będziesz miała taakiego męża…
Ma znakomicie zaopatrzoną kuchnię i .. piwnicę. Powinnaś Bogu dziękować za niego.
/Calineczka znika- kret i mysz rozmawiają chodząc dookoła „sceny”/.
KRET: O, o, o, kiedyż wreszcie skończy się to lato? /ociera pot z czoła/.
MYSZ: Słońce tak mocno grzeje, że spala ziemię na kamień…
/Wychodzi bez rekwizytów/.
KRET: O, o, o, wesele… wesele wyprawimy jesienią, o, o, o…
MYSZ: Wynajęłam specjalnie cztery pająki, które dzień i noc przędą i tkają welon, bo Calineczka musi wyglądać pięknie.
NARRATOR II: Nadeszła jesień i miało się odbyć wesele.
/z oddali niby to motyw jesienny, niby to marsz weselny/.
Już niedługo przyjdzie kret, a by zabrać Calineczkę. Będzie odtąd mieszkać z nią0 głęboko pod ziemią i nigdy już nie zobaczy słoneczka, bo przecież kret słońca nie znosi. Dziewczynka była bardzo zmartwiona.
/tu motyw weselnego marsza płynnie przechodzi w jesienną, smutna piosenkę/.
CALINECZKA /śpiewa/: Żegnaj mi jasne słońce.
I drzewa całe w złocie.
Jesienne, blade niebo,
słoneczniki przy płocie…
/tu zwrotka muzycznie powtórzona dwukrotnie na taniec Calineczki/.
Żegnajcie zboża zżęte.
Żegnajcie polne kwiaty.
Pozdrówcie jaskółeczkę.
Jeśli ją ktoś zobaczy…
/Kończąc swoją piosenkę Calineczka płacze. Wtedy to pojawia się nad nią znajoma jaskółka/.
JASKÓŁKA: Kwiwit! Kwiwit! Słyszałam wszystko.
I wzruszyła mnie twoja piosenka Calineczko. Nadchodzi zima- ja lecę daleko stąd. Do ciepłych krajów. Czy chcesz polecieć ze mną? Odlecimy daleko od kreta i jego ciemnej nory, polecimy nad górami i dolinami. A w tamtej, ciepłej krainie słońce świeci teraz piękniej niż tutaj…
Proszę, usiądź szybko na moim grzbiecie!
/Calineczka spełniła polecenie jaskółki/.
CALINECZKA: Wiesz? Tak, polecę z tobą!
Pozwól mi tylko wspiąć się i usadowić wygodnie tak, żeby wiatr mnie nie zdmuchnął.
JASKÓŁKA: Spójrz, jakie malutkie są domy a las wygląda jak zielona kępka mchu…
CALINECZKA: Jakie to piękne! Jakie dziwne!
Patrząc z góry- wszyscy nie wydają się więksi ode mnie. Jaskółeczko, czemu jest mi tak zimno?
JASKÓŁKA: Im wyżej się wznosimy, tym powietrze jest chłodniejsze i dlatego marzniesz moja Calineczko. Wytrzymaj jeszcze chwilę, wkrótce będziemy na miejscu.
O! tam jest mój dom, trzymaj się mocno- lądujemy!
NARRATOR I /rozdając „kwiaty”/: A w dole rosło wiele pięknych kwiatów. /muzyka/
W każdym kwiatku albo obok niego- siedział mały człowieczek: maleńki pan albo maleńka pani. Były to dobre duszki kwiatów.
Był tam jeszcze jeden kwiat! /zaglądają, zasłaniając kwiat/.
A w środku- co za niespodzianka?!!
CALINECZKA: Kim jesteś, powiedz?
DUCH KWIATU: Jestem księciem, który panuje nad wszystkimi duchami kwiatów. I dlatego noszę koronę. A kim ty jesteś dziewczynko? Nigdy jeszcze tak pięknej dziewczynki nie widziałem?
CALINECZKA /nieśmiało/: Na imię mi- Calineczka…
DUCH KWIATU: Wiesz Calineczko, chciałbym cię o coś zapytać: czy ty, czy ty…
Czy zgodzisz się zostać moją żoną i księżną wszystkich kwiatów?
CALINECZKA: Och, mój najmilszy! Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa.
JASKÓŁKA /wchodząc w słowo/: teraz widzę że będziesz szczęśliwa i mogę ze spokojem lecieć dalej.
CALINECZKA: Żegnaj! Żegnaj, kochana jaskółko!..
JASKÓŁKA /z oddali/: Bądźcie zdrowi i szczęśliwi!
DUCH KWIATU: Więc, zostaniesz moją żoną? Powiedz proszę, powiedz raz jeszcze, czy zgadzasz się Calineczko?
CALINECZKA: Tak. Tak- mój kochany! /Lalki całują się/.
DUCH KWIATU: Jakież to szczęście, Calineczko- jakież to szczęście! /śpiewa/
Tańczmy ze sobą taniec weselny. A z nami tańczyć będą go elfy. Tańczmy ze sobą przez Zycie całe. Polne dzwoneczki zagrają
/Teraz następuje taniec Calineczki i Księcia na pustej „scenie”, światło powoli, bardzo powoli- około 1,5 minuty- przygasa do zupełnej ciemności, która znowu- cały czas na tamtej jeszcze muzyce- rozświetla się. Widać teraz tylko portret Andersena/.
GŁOS: Kiedy w Danii zakończyła się następna zima- jaskółka powróciła do swojej ojczyzny.
Tu ulepiła gniazdko nad oknem, gdzie mieszkał pan, który umiał opowiadać baśnie…
Jaskółka śpiewała mu przez całe lato- a on słuchał jej bardzo uważnie.
I stąd ta cała historia.
H. Ch. Andersen
K O N I E C
Opracowała:
mgr Marta Kwiatkowska